piątek, 21 lutego 2014

02

       Zbiegłam  po schodach na parter i rozejrzałam się dookoła. Usłyszałam głosy dobiegające z kuchni. Oparłam się o framugę i przyjrzałam się Emmie i Adamowi, którzy jawnie ze sobą flirtowali. Przy brunetce mój brat zupełnie zapominał o Jennifer i to było widać na pierwszy rzut oka. Emma odwzajemniała jego uczucia, jednak szanowała jego wybór i nie wtrącała w jego związek z tą suką. Nigdy nie ukrywałam, że nie darzę jej sympatią i vice versa. Odgarnęłam włosy z twarzy i odkręciłam się na pięcie. Skierowałam swoje kroki do salonu, nie chciałam im przeszkadzać. Nie często mieli okazję swobodnie porozmawiać, głównie przez Jennifer wiecznie przyklejoną do boku Adama i robiącą awanturę o chociażby spojrzenie na inną dziewczynę. Opadłam na kanapę i wyciągnęłam z torebki telefon. Przejrzałam facebook'a, twitter'a i tym podobne portale społecznościowe.
- Emily, do cholery, idziesz czy nie?! - wrzasnęła Emma sądząc, że nadal jestem na górze.
- Jestem w salonie - powiedziałam niezbyt głośno zaabsorbowana jakąś kłótnią na facebook'u. Tacy ludzie zawsze mnie śmieszyli. Zamiast po ludzku podejść i powiedzieć komuś w twarz, co się o nim sądzi, kłócili się na portalach społecznościowych.
- Czemu się nie odzywasz?! - Emma zdzieliła mnie otwartą ręką przez głowę.
- Wiesz czemu - powiedziałam poważne, spoglądając na nią. Stała z rękami założonymi na biodrach, świdrując mnie spojrzeniem brązowych tęczówek. Kiedy usłyszała moje słowa rozluźniła się nieco. Kiedyś jej obiecałam, że nie spocznę póki oni nie będą razem.
- Idziemy? - zapytała już spokojnie Emma. Kiwnęłam głową i wstałam, chowając telefon do kieszeni. Przyjaciółka posłała Adamowi uśmiech i pomachała na pożegnanie. Odmachał jej i wiódł za nią tęsknym wzrokiem dopóki nie zniknęła za drzwiami.
- Powinieneś zerwać z Jen - rzuciłam i wyszłam. To czasem robiło się nie do zniesienia. Nie chciał zerwać z Jennifer chociaż każdy widział, że między nim a brunetką było coś na rzeczy, ale nie, po co. Szybkim krokiem dogoniłam Emmę, która zakładała buty w przedpokoju. Spojrzałam na nią, zawsze zastanawiało mnie jak ona może chodzić w szpilkach, przecież w tym można było się zabić! Ja osobiście preferowałam trampki i tego typu obuwie. Wyszłyśmy z domu kierując swoje kroki do samochodu przyjaciółki. Po chwili byłyśmy już w drodze do centrum handlowego mieszczącego się w samym centrum miasta. Przyjrzałam się Emmie, która w skupieniu wpatrywała się w drogę przed nami. Muszę przyznać, że nigdy nie brakowało jej urody, była naprawdę ładna. Brązowe włosy były lekko pocieniowane i sięgały jej nieco za łopatki, oczy miała tego samego koloru. Jej wzrost był idealnie proporcjonalny z drobnym ciałem. Odkąd pamiętam zawsze miała ogromne powodzenie u płci przeciwnej, jednak w jej sercu było miejsce tylko i wyłącznie dla mojego brata. Jednak on, nie ukrywajmy tego, był idiotą i nie zauważał jej przez większość czasu, do momentu kiedy zaczął się spotykać z Jennifer. Nigdy nie potrafiłam go zrozumieć.
- Mamy jakiś konkretny cel zakupów czy to tylko tak rekreacyjnie? - zapytałam, unosząc pytająco brew.
- W sumie to nie, chciałam po prostu wyrwać się z domu - odpowiedziała nie patrząc na mnie. Sytuacja w domu Emmy nie była za ciekawa. Jej rodzice bardzo często się kłócili, a ich związek wisiał na włosku, jednak nie chcieli brać rozwodu ze względu na swoje córki. Emma miała młodszą o siedem lat siostrę. Oni chyba nie zdawali sobie sprawy z tego, że nie biorąc rozwodu i wciąż się kłócąc krzywdzą jedynie swoje dzieci. Emma, nie mogąc tego wytrzymać, bardzo często przychodziła do mnie czy krążyła po mieście chcąc tego wszystkiego uniknąć. Szczerze jej współczułam, moi rodzice nie kłócili się prawie nigdy, może dlatego, że przez większą cześć roku nie ma ich w domu. Spędzają dużo czasu na przetargach i innych różnych pierdołach związanych ze sklepem i firmą, z którą współpracują. Jechałyśmy w milczeniu, cisza nam nie przeszkadzała. Po kilkunastu minutach byłyśmy na miejscu. Nasze miasto nie było duże, więc jazda samochodem zwykle trwała nie dłużej niż pół godziny. Emma sprawnie zaparkowała swój samochód i po chwili kierowałyśmy się do niewielkiej galerii handlowej. Słońce dziś przyjemnie grzało, co wprawiało mnie w dobry nastrój. Chciałam przez chwilę zapomnieć o wszystkich problemach, o Adamie, Jennifer, rodzicach, o wyścigach James'a. Uśmiechnęłam się do przyjaciółki, która natychmiast odwzajemniła ten gest. Zawsze twierdziła, że zakupy pomagają jej zapomnieć o wszystkim, dlatego tak często tu przyjeżdżałyśmy. Czasem nawet nic nie kupowałyśmy, ale chodzenie po sklepach i ciągłe wygłupianie się poprawiało humor nam obu. Powolnym krokiem ruszyłyśmy do wejścia. W środku budynek zdawał się być większy niż był w rzeczywistości. Środkiem ciągnęły się rzędy ławek, po bokach było całkiem dużo sklepów. Na samym końcu znajdowały się ruchome schody prowadzące na kolejne piętro z kolejnymi sklepami. Od razu ruszyłyśmy do naszych ulubionych butików.

*dwie godziny później*

         Zmęczone i obładowane torbami zmierzałyśmy w stronę małej kawiarni mieszczącej się na pierwszym piętrze. Weszłyśmy do przytulnie urządzonego pomieszczenia. Ściany miały czerwony kolor, stoliki były czarne. Pod ścianami stały kanapy, a po całym pomieszczeniu porozstawiane były stoliki z krzesełkami. Z sufitu zwisały nowoczesne żyrandole, te nad stolikami wisiały dość wysoko, a te koło baru tak nisko, że nawet ja zawadzałam o nie głową. Na ścianach było mnóstwo zdjęć i obrazów. Swoje kroki od razu skierowałyśmy do baru i usiadłyśmy na wysokich krzesełkach. Chłopak stojący za barem był naszym dobrym znajomym. Miał dwadzieścia lat, choć wyglądał na nieco więcej. Ciemne włosy zawsze opadały mu niesfornie na czoło, a bystre zielone oczy obserwowały całą kawiarnię.
 - Cześć, Tony - przywitałyśmy się równocześnie.
- Cześć, dziewczyny - rzucił i uśmiechnął  się. Czasem zastanawiało mnie czemu wciąż był sam, zawsze miał powodzenie u dziewczyn, czemu wcale się nie dziwię, bo, trzeba mu to przyznać, był bardzo przystojny.
- Co wam podać? - zapytał, wycierając szklankę i spoglądając na nas spod ciemnych, długich rzęs. Gdybyśmy się nie kumplowali od Bóg wie jak dawna to z chęcią bym się z nim umówiła.
- Shake'a czekoladowego - powiedziałam po chwili zastanowienia. Emma zamówiła sobie koktajl owocowy, jeszcze przez chwilę rozmawiałyśmy z Tony'm i ruszyłyśmy do naszego ulubionego stolika, mieszczącego się w rogu przy oknie. Stamtąd można było obserwować każdą osobę w kawiarni i poza nią. Po kilku minutach przyszedł szatyn z naszymi zamówieniami, dzisiaj było tu niewielu klientów pewnie dlatego to trwało tak krótko. Zdziwił mnie jednak fakt, że to Tony, a nie jedna z kelnerek podał nam nasze zamówienie i od tego przysiadł się do nas.
- Emily - pochylił się do mnie, jakby bał się, że ktoś nas usłyszy. - James był u mnie wcześniej i kazał ci przekazać, że wszystko odbędzie się dzisiaj o północy za miastem, tam gdzie zawsze. - Poczułam ścisk w żołądku. To już dziś, sądziłam, że będę miała więcej czasu na to, żeby wybić przyjacielowi ten pomysł z głowy. Kiwnęłam głową, a szatyn wrócił na swoje stanowisko za bar. Przetarłam twarz dłońmi i spojrzałam bezradnie na Emmę. Serce łomotało mi w piersi jakby miało zaraz wyskoczyć. Przyjaciółka przysunęła swoje krzesełko bliżej mnie i  objęła ramieniem.
- Muszę do niego zadzwonić - powiedziałam ledwo słyszalnym głosem. Brunetka kiwnęła głową. Zaczęłam zbierać swoje rzeczy, ale przyjaciółka mnie powstrzymała.
- Zostaw, odwiozę ci wszystko do domu, a ty z nim pogadaj - powiedziała spokojnym głosem, łapiąc mnie za ramię.
- Dziękuję - odparłam i przytuliłam ją. Złapałam jedynie swoją torebkę i wybiegłam z lokalu. W duchu dziękowałam Bogu za to, że postawił na mojej drodze tak cudowną osobę jaką jest Emma. Czułam zbierające się w oczach łzy, przecież nie mogłam mu na to pozwolić. Pędziłam przez galerię nie zwracają uwagi na potrącanych przeze mnie ludzi, którzy co rusz rzucali w moją stronę jakiś obelgi. Nie mogłam mu pozwolić, nie mogłam, no! Kochałam go jak brata i nie mogłam stracić, nie wytrzymałabym tego! Wybiegłam na zewnątrz i wyciągnęłam telefon z kieszeni. Szybko odnalazłam numer James'a i przyłożyłam urządzenie do ucha. Czekając aż odbierze nerwowo tupałam nogą w podłoże.
- Emily...?- Z tonu jego głosu odczytałam, że był zaniepokojony. Przełknęłam głośno ślinę i wzięłam głęboki wdech. - Coś się stało, Ems? 
- James - zaczęłam płaczliwym tonem, nie chciałam płakać, ale to było silniejsze ode mnie. - James, proszę, nie rób tego, to niebezpieczne - zaczęłam mówić bardzo szybko plącząc się w swoich słowach, które przestały mieć sens. Chciałam tylko by tego nie robił.
- Gdzie jesteś? - zapytał, przerywając mi niezrozumiały monolog.
- W galerii, ale to bez znaczenia...- chciałam coś jeszcze powiedzieć, jednak się rozłączył. Nogi miałam jak z galarety, a serce łomotało mi tak jakby chciało się za wszelką cenę wydostać z piersi. Przygryzłam wargę, powstrzymując cisnące się do oczu łzy. Oparłam się o chropowatą powierzchnię ściany i przymknęłam oczy. Nie wiem ile tak stałam, nie zwracałam najmniejszej uwago na ludzi wychodzących czy wchodzących do  budynku. Zupełnie nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić. Po jakimś czasie do moich usu dobiegł warkot silnika motoru. Gwałtownie się wyprostowałam. James stał tyłem do mnie, zdejmując kask. Ruszyłam pędem w jego stronę, o mało nie wpadając pod samochód. Przytuliłam się do jego pleców. Poczułam jak jego mięśnie spięły się na ułamek sekundy, jednak po chwili obrócił mnie w swoją stronę i pozwolił wtulić się w jego klatkę piersiową. Głaskał mnie po plecach i włosach, co chwila powtarzając, że będzie dobrze.

________________________________
Cześć ^^ Ugh, dodałabym rozdział dziś w nocy, ale tatuś musiał zacząć się na mnie wydzierać, że mam wyłączyć komputer. No, ale najważniejsze, że w ogóle jest xd Mam feeerie, taaak <3 Postaram się napisać ze dwa rozdziały do przodu. Jak widzicie wszystko się pomału rozkręca. Mam nadzieję, że nie za szybko. Jednak opinię pozostawiam wam : )

Pozdrawiam ^^

18 komentarzy:

  1. Ja już dawno zdążyłam zapomnieć o feriach :( Pierwsza tura, eh... :/ Ale rozdział świeny! Emily i Emma! <3 Taka przyjaźń to skarb! *_* Niech James tego nie robi, proszę! :O Niech tego nie robi! Jennifer - ugh! Adam, otwórz oczy! :O Zrób to! Ej... A Tony to całkiem przyjemny chłopak! *_* Ach, te moje komentarze :D
    Ortografia - celujący
    Interpunkca - celujący
    Stylistyka - celujący
    Ogół - CELUJĄCY <3
    Pozdrawiam i weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biedna ty :c
      Oo, tak, taka przyjaźń to prawdziwy skarb <3 Sama nie wiem, z jednej strony nie chce żeby to robił, ale z drugiej, no, akcja i tak dalej ;/ Dziękuję za opinię <3
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  2. I'm come here! :D
    Świetny rozdział, bardzo szybko go przeczytałam! Matko! Adaś jaki Ty jesteś ślepy! Ona tu z Tobą flirtuje, a Ty kurde nic. Tylko z tą suką jesteś. Bulwers! Emma jest taką kochaną przyjaciółką :3 Jak ja c'nie ? :p xd
    Jezu jak Emily ruszyła :o
    Mimo wszystko, obawiam się, że James i tak pojedzie :c Kurde ;c
    Czekam na nexta, weny i pozdrawiam ^^
    Lovkiii <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ślepota z niego, nie? No, taka kochana ja ty ^^
      Lovki, kisski :**

      Usuń
  3. Rozdział cudowny, milordzie! *-*
    Emma i Adam powinni być razem i kropka! Zero miejsca dla Jen! Em i Adam! Em i Adam! Em i Adam noooo! :D
    Tony... Hmmm... Jak czytałam jego opis, to od razu staną mi przed oczami obraz Damona Salvatore'a! <3 czyli nieziemskie ciacho!
    Biedna Emily :'c Czemj James musi brać udział w tych wyścigach? Bez tego byłoby wszstko łatwiejsze :3
    No cóż! Czekam na nn! <3

    Pozdrawiam i dużo weny! Namarie! :*
    Twoja Eveneth.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ^^ Teraz to i mi on zaczął przypominać Damona xd
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  4. KOCHAM TĄ KOLEŻANKĘ WYŻEJ!
    TĄ KTÓRA PORÓWNAŁA TONY'EGO DO DAMONA!
    Kocham Damona i teraz również Tony i mnie zaczął go przypominać :)
    Kurczaczki pieczone, ale ten James jest kochany. Przyjechał do tej galerii i przytulił ją. Tacy słodcy są.
    Mam nadzieję, że nie wystartuje w tym wyścigu, chociaż z drugiej strony jakby wystartował to mogłoby to się nie wcale nie tak źle skończyć :c
    No nic. Czekam na więcej i pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Chyba jakoś nie w temacie jestem, ale rozdział wspaniały! Świetnie piszesz :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej, chciałam Cię poinformować,że nominowałam Twojego bloga do Liebster Award :):*:) Więcej informacji u mnie :* odnalezc-swoj-sens.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiem, jestem zła, niedobra, cholerna itd...
    Przepraszam, że nie komentowałam, ale nie miałam jak. ;/

    Hm, przy facebooku nie musi być apostrofu. ;) Jeśli byłoby zakończone na samogłoskę to tak.
    Ja również widziałam Damona. xD Czyli wiem, kto będzie moją miłością w tym blogu. xd
    A na koniec wielkie WOW. i tym oto akcentem zakańczam moją wypowiedź i czekam na nowy rozdział.x D
    Duużo weny;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spookojnie ^^
      Zawsze się zastanawiam nad tym apostrofem xd
      Wszyscy widzimy Damona, może być xd
      Dziękuję :3
      Pozdrawiam ^^

      Usuń
  8. Emma i Adam powinni być razem!!! MUSZĄ MUSZĄ MUSZĄ! Inaczej sobie tego nie wyobrażam, eh i te wyścigi.. Emily cierpi ja to wiem! Chcę następny :)

    OdpowiedzUsuń
  9. W morde jeża XD
    Adam i Emma uuu fajnie by było ^^ A ta Jennifer? Zazdrosna suka.. CZYŻBY JA? hahahhaha.
    Dobra mniejsza. Jak zwykle świetnie *o*
    Opisy - zazdro#zazdro#zazdro#..
    A James powinien zrezygnować z wyścigu :( Emily się załamie jak on zginie T - T
    CZEKAM Z NIECIERPLIWOŚCIĄ NA KOLEJNY ROZDZIAŁ!!!

    XOXO
    ~ NATT

    OdpowiedzUsuń
  10. Nominuję cię do LBA, szczegóły u mnie. CMOK!

    XOXO

    ~ NATT

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy