niedziela, 29 marca 2015

12

                Siedzieliśmy w salonie całą trójką. Emma i Adam utrzymywali między sobą jakiś dziwny dystans i, choć starali zachowywać się normalnie, wiedziałam, że coś się stało.

- Poznałaś kogoś ciekawego?  - zapytała brunetka uśmiechając się lekko.

- Och, kilka osób się nawinęło - odparłam, przyjmując wygodniejszą pozycję. Rodziców znów nie było w domu, więc nikt nam nie przeszkadzał.

- A konkretniej? - zapytała zaciekawiona. Odetchnęłam głośno i zaczęłam powoli opisywać każdą nowo poznaną osobę, pomijając przy tym Travisa.

- No i był ktoś jeszcze - dodałam, przygryzając wargę i patrząc na Emmę i Adama.

- Taak? - brat spojrzał na mnie podejrzliwie.

- Taak - powiedziałam uśmiechając się. - No więc, nazywa się Travis.

- Podejrzane imię - skomentował Adam, patrząc na mnie spod przymrużonych oczu.

- Jak masz tak komentować to ja sobie idę - powiedziałam wstając.

- Stój, stój, stój - wyrwał się od razu brat, łapiąc mnie za rękę i ciągnąc z powrotem na kanapę. - Muszę wiedzieć kogo się spodziewać - roześmiał się.

- Teraz to spadaj - powiedziałam, wytykając język. Założyłam ręce na piersi i posłałam Emmie minę typu "opowiem ci, jak będziemy same". Przyjaciółka jedyne uśmiechnęła się i kiwnęła nieznacznie głową.

- Znowu rozmawiacie bez gadania? - Adam spojrzał na nas przerażony.

- Być może - odparłam tajemniczo.

- Ech, nie wygram tego. Zostawiam was, mam nadzieję, że nie zrobiłaś nic głupiego w tym Londynie - powiedział wstając. - Pogadamy potem.

- Paa - rzuciłam, rozkładając się na kanapie. Przygryzłam wargę i spojrzałam niepewnie na Emmę. Teraz będę musiała opowiedzieć jej wszystko, co było związane z Travisem i zupełnie nie wiedziałam jak na to zareaguje.

- Opowiadaj - powiedziała szczerze zaciekawiona. Westchnęłam i opowiedziałam jej całą historię z Travisem, jak się poznaliśmy i jak zaczęliśmy się do siebie zbliżać. Pominęłam fakt jego przeszłości, to zostaje między nami. - Czyli jesteście razem? - zapytała, kiedy skończyłam opowiadać.

- Tego nie powiedziałam - odparłam, wzruszając ramionami.

- Jak to? Ale się całowaliście i w ogóle - zdziwiła się brunetka.

- Żadne z nas nic nie mówiło o stałym związku. Może później, kiedy już na stałe będziemy w Londynie - powiedziałam, bawiąc się frędzlem od poduszki. - Nie wiem czy jestem gotowa na związek po tym wszystkim.

- Nie możesz żyć przeszłością - powiedziała spokojnie. - James skopałby mi tyłek gdyby wiedział, że pozwalam ci się tyle dołować - dodała z lekkim uśmiechem.

- Ale nie skopie - powiedziałam cicho. - A teraz ty opowiadaj co się stało między tobą a Adamem.

- Nic takiego - odparła uciekając wzrokiem  bok.

- Jak ty mi nie powiesz to wyciągnę to z niego choćby siłą - zagroziłam, wbijając w nią wzrok.

- Ech, no dobrze - odparła zrezygnowana i zaczęła opowiadać.


             *Emma*

           Po odczytaniu esemesa zerwałam się na równe nogi i, łapiąc w pośpiechu bluzę, wybiegałam z domu. Adam zerwał z Jennifer i mnie potrzebował - takie myśli ciągle kołatały w mojej głowie. Na chwilę przerwałam bieg, bo uświadomiłam sobie, że nie mam pojęcia, gdzie mam spotkać Adama. Napisałam do niego esemesa i po kilkunastu sekundach otrzymałam odpowiedź: "Na wzgórzu za miastem." Szybko zmieniłam kierunek biegu i ruszyłam na miejsce. W tamtym momencie cieszyłam się, że dużo biegałam, kiedy chodziłam do szkoły. Jak raz ten sport przydał mi się w życiu. Po około piętnastu minutach byłam na miejscu. Znajdowałam się na skraju miasta, na wzniesieniu, z którego był widok na całe miasteczko. Od razu zauważyłam Adama, więc zwolniłam kroku próbując uspokoić oddech. 

- Adam? - złapałam go za ramię i usiadłam na kamieniu obok niego. 

- Dzięki, że przyszłaś - powiedział i upił łyk piwa z butelki, która stała obok niego. Musiał ich wypić już kilka bo pachniał alkoholem. 

- Co się stało? - zapytałam, przygryzając wargę. 

- Zrozumiałem to, co Emily mówiła mi od zawsze. Ona mnie ograniczała, nie mogłem zrobić bez niej kroku, bo robiła o wszystko awanturę, nie mogłem tak dłużej - wyjaśnił i spojrzał na mnie smutnym wzrokiem.

- Widocznie tak miało być - odparłam, kładąc mu rękę na ramieniu. - Z czasem będzie lepiej, zobaczysz.

- Jak ty to robisz? - zapytał, patrząc przed siebie.

- Co takiego? - zapytałam.

- Zawsze jesteś silna, pomagasz wszystkim, a najbardziej Emily. Bez ciebie ona całkiem by się załamała, nawet ja nie potrafiłem jej pomóc, tylko dzięki tobie się jakoś trzyma - wytłumaczył.

- Emily to moja najlepsza przyjaciółka, nie mogłabym jej zostawić w takiej chwili. Ona też nie raz mi pomagała - odparłam spokojnie. 

- Cieszę się, że tu jesteś - oznajmił Adam, opierając głowę o moje kolana. - Czemu wcześniej tego nie zauważyłem? To ty zawsze byłaś najważniejsza, dlatego Jen się wkurzała, bo nie mogła się równać z tobą - powiedział nagle, spoglądając na mnie. 

- Adam, co ty gadasz, jesteś pijany - zmieszałam się. Tyle czasu czekałam by usłyszeć te słowa, ale ne tak, nie kiedy był pod wpływem alkoholu. 


*Emily*
        - Potem odprowadziłam go do domu i od tamtej pory mnie unika - zakończyła swoją wypowiedź Emma. Cały czas uparcie patrzyła w okno, wiedziałam, że powstrzymywała łzy. Zszokowana podniosłam się i przytuliłam przyjaciółkę.

- Matko, mój brat to kompletny palant - mruknęłam, głaszcząc ją po plecach. Przesiedziałyśmy tak jeszcze kilka godzin, a kiedy zaczęło się ściemniać Emma stwierdziła, że powinna jednak wracać do domu i dać mi odpocząć. Od razu postanowiłam ją odprowadzić, chciałam jeszcze dziś odwiedzić jedno miejsce. 

         Kiedy Emma była już bezpiecznie odstawiona do domu ja skierowałam swoje kroki w stronę cmentarza. Ne byłam tam od czasu pogrzebu James'a. Niepewnym krokiem przemierzałam alejki nagrobków wzrokiem sunąc po nazwiskach osób spoczywających w tamtych miejscach. Drogę do grobu mojego przyjaciela mogłabym pokonać nawet z zamkniętymi oczami, mimo, że byłam tam tylko raz. Stanęłam przed miejscem spoczynku James'a i przez chwilę tępo wpatrywałam się w płytę nagrobną. Nadal nie docierało do mnie to, że jego już nie ma. Zacisnęłam wargi w wąską linię i starałam się nie rozpłakać. Postawiłam na grobie znicz, który kupiłam przed wejściem na cmentarz i otworzyłam go. Z tylnej kieszeni jeansów wyciągnęłam zapalniczkę i drżącymi dłońmi starałam się odpalić znicz. Po kilku próbach udało mi się. Dopiero wtedy odważyłam się podnieść wzrok na napisy, które oznajmiały, kto leży w danym miejscu. Żal ścisnął moje serce, kiedy litery ułożyły się w James McLevis. Łzy mimowolne zaczęły spływać mi po policzkach, tak bardzo mi go brakowało. Osunęłam się na ziemię i oplotłam ramionami kolana podciągając je pd brodę. 

        Kiedy się uspokoiłam zaczęłam opowiadać o moim wyjeździe, tak, jakby James był obok. Wiedziałam, że cieszyłby się razem ze mną. Napewno nie chciałby, żebym pogrążyła się w żałobie na dobre. Zawsze powtarzał, że życie mamy jedno i ne wart marnować go na smutki. W tamtym momencie chciałabym go przytulić, dotknąć, cokolwiek, jednak wiedziałam, że to niemożliwe. 


"Pozostawił pustkę i niezliczoną ilość wspomnień. Nawet nie wiem czy mam na co czekać. Nie wiem czy jeszcze kiedykolwiek wróci. Snuje się bez sensu i odliczam każdą minutę. Do końca dnia... Mówią że z dnia na dzień ma być coraz lepiej. Tylko jeszcze nocy się boję. Wtedy dopada taki smutek i strach. Czasem nawet bez powodu. I człowiek tak siedząc sam ze sobą w kompletnej ciszy siebie znieść nie potrafi. I nie wie co ma zrobić... Co ma zrobić żeby to minęło. " 

____________________
Takie krótkie cuś bo mnie naweniło. Pomalutku zbliżamy się do końcaaa! 
Pozdrawam ;*

wtorek, 3 marca 2015

11

                    Siedziałam na kanapie w mieszkaniu Luke'a obok Dani, która wesoło nawijała o ostatnim wieczorze jaki spędziła z Maxem. Słuchałam jej jedynie połowicznie. W głowie wciąż siedziało mi to, że już jutro wyjeżdżam stąd. Zdążyłam już przywiązać się do tych ludzi, ale mimo to wciąż brakowało mi mojej Emmy i Adama, od którego nie miałam wieści od kilku dni, co nieco mnie martwiło. Dowiedziałam się, że w końcu zerwał z Jen. Wiedziałam, że mimo tego jaka ona nie była, to kochał ją i podjęcie tej decyzji było na pewno bardzo trudne. Przygryzłam wargę i rozejrzałam się po pokoju. Byli tu wszyscy prócz Travisa i to mnie nieco zmartwiło. Odkąd Molly powiedziała mi co nieco o jego przeszłości zupełnie inaczej patrzyłam na niego. Od początku był dla mnie bardzo miły i nie spodziewałam się, że miał tak ciemną przeszłość. Moje rozmyślania przerwał trzask zamykanych drzwi. Od razu skierowałam wzrok w stronę wejścia do pokoju, w którym stanął Travis z rozciętą wargą i krwią sączącą się z nosa.

- Wybaczcie spóźnienie, miałem małe komplikacje po drodze - powiedział uśmiechając się lekko.

- Stary, co ty żeś robił? - zapytał Josh patrząc na niego z uniesionymi brwiami.

- Drobne komplikacje, mówiłem - odparł wymijająco. Zerwałam się z miejsca i pociągnęłam bruneta do łazienki.

- Apteczka jest w szafce nad pralką - usłyszałam za sobą krzyk Luke'a.

- Jak to się stało? - zapytałam zamykając za sobą drzwi. - Nie mów, że to jakieś komplikacje! - przerwałam mu kiedy otworzył usta.

- Ech, to tylko starzy znajomi - powiedział wymijająco. Zaczęłam szperać we wskazanej przez blondyna szafce w poszukiwaniu apteczki. Kiedy już ja znalazłam odwróciłam się w stronę siedzącego na krawędzi wanny Travisa.

- Ciekawi znajomi - mruknęłam szukając czegoś czym mogłabym doprowadzić bruneta do porządku. Nie skomentował mojej wypowiedzi, więc spojrzałam na niego wyczekująco, tak jak robiła to moja mama kiedy byłam młodsza i coś przeskrobałam, a ona liczyła, że sama się do tego przyznam.

- Nie patrz jak na mnie - jęknął patrząc mi w oczy.

- To powiedz mi o co chodzi - odparłam przykładając mu do twarzy wacik z wodą utlenioną.

- Muszę? - zapytał.

- Tak. Nie chcę wracać do domu i zamartwiać się o ciebie - powiedziałam przesuwając wzrokiem po jego twarzy i lokując go na jego oczach.

- Martwiłabyś się? - zapytał uśmiechając się zadziornie.

- To chyba oczywiste - mruknęłam.

- No dobra - powiedział niechętnie i złapał mnie za nadgarstek po czym odsunął moją dłoń od swojej twarzy. - Tylko obiecaj, że to zostanie między nami.

- Obiecuje - powiedziałam i usiadłam obok niego.

- Kiedyś, jeszcze zanim poznałem Josha i resztę, trzymałem się z dość nieciekawymi ludźmi. Zajmowali się głównie handlowaniem narkotyków, nie wciągali mnie w to, ale kiedy skończyłem szkołę i nie mogłem znaleźć pracy, za którą mógłbym utrzymać siebie i ojca sam postanowiłem się do nich przyłączyć. Raz trafiłem na klientów, którzy nie zapłacili za towar, więc automatycznie to ja byłem winien szefowi kasę, a to było oczywiste, że jej nie miałem. Jakoś udało mi się od nich odejść, obiecałem, że ich nie wydam, więc dali mi więcej czasu na zebranie kasy, a teraz domagają się spłaty długu - wyjaśnił nie patrząc na mnie, swój wzrok wbił w swoje dłonie, które co chwila nerwowo splatał i rozplatał.

- Kurczę, to naprawdę beznadziejna sytuacja - powiedziałam po dłuższej chwili przygryzając wargę. - A ojciec? On nie może ci pomóc? - zapytałam po kolejnej chwili milczenia. Travis jedynie parsknął.

- On sam ledwo się utrzymuje. Jest uzależniony od alkoholu i praktycznie wszystko co ma wydaje na wódkę - odparł cicho.

- Och, przepraszam - mruknęłam nieco speszona.

- Nie przepraszaj, nie wiedziałaś - w końcu przeniósł swój wzrok na mnie i uśmiechnął się lekko.

- Ja ci pomogę - dodałam pewnie po chwili.

- Co? Emily, no co ty, dam sobie sam radę - zaprzeczył natychmiast.

- Już za długo byłeś z tym sam. Pozwól sobie pomóc. Mam swoje oszczędności, planuję gdzieś dorabiać, więc razem jakoś damy radę - oznajmiłam łapiąc go za rękę.

- Emily, nie - znów zaprzeczał.

- Travis, proszę cię, nie zostawię cię teraz samego - oznajmiłam tonem nie znoszącym sprzeciwu i ponownie wstałam, jakbym chciała zakomunikować tym, że kończę naszą dyskusję. Brunet jedynie zaśmiał się cicho kręcąc głową. Wyrzuciłam zakrwawiony wacik, który ciągle trzymałam w dłoni do umywalki i namoczyłam kolejny, by dokończyć opatrywanie obrażeń chłopaka.

- Emily - odezwał się Travis, a ja odwróciłam się w jego stronę. - Dziękuję. - Chciałam mu odpowiedzieć, że nie ma za co, ale wtedy on położył dłonie na moich biodrach i przysunął mnie do siebie. Przez cały czas nie odrywał wzroku od moich oczu, nawet wtedy gdy jego twarz przysunęła się niebezpiecznie blisko mojej. Złączył nasze usta w delikatnym pocałunku, jakby bał się, że za chwilę go odepchnę i ucieknę. Ale tak się nie stało, coś w głębi mnie powtarzało, że zostanie tu będzie najlepszym wyborem. Moje serce porwało się do biegu jak spuszczone ze smyczy. Przysunęłam się jeszcze bliżej niego i splotłam ręce za jego karkiem odrzucając gdzieś w bok wacik. Pogłębił pocałunek i zmniejszył dzielącą nas odległość praktycznie do zera. Nie czułam, żeby to, co robię było nieodpowiednie. Może Travis był mi przeznaczony? Może to wszystko musiało się stać, abym mogła go poznać? Przerwaliśmy pocałunek, kiedy ktoś zapukał do drzwi.

- Żyjecie tam? - usłyszałam głos Molly dochodzący zza drzwi.

- Tak, tak - odparłam szybko. Travis cały czas obejmował mnie w talii, a moje ręce wciąż były splecione na jego szyi. Po kilku sekundach usłyszeliśmy kliknięcie, które oznajmiało otwieranie się drzwi i ujrzeliśmy Molly, która nieco się zdziwiła widząc nas w takiej pozycji,

- Przeszkadzam - stwierdziła nie wiedząc, co ma ze sobą zrobić.

- Tylko troszkę - powiedział Travis śmiejąc się.

- Okej, wychodzę, tylko nie przesadźcie, nie będę się tłumaczyła twoim rodzicom jak zajdziesz w ciąże! - zagroziła mi celując we mnie palcem. Oboje parsknęliśmy śmiechem.

- Okej, dzięki za wsparcie - zawołałam za nią, kiedy już zamknęła drzwi. Uśmiechnęłam się lekko do Travisa i powiedziałam - Lepiej się zbierajmy, bo na serio sobie coś pomyślą.

- Słusznie - przyznał mi rację i wstał z miejsca. Zebrałam porozrzucane waciki, a brunet w tym czasie schował apteczkę. Kiedy złapałam za klamkę chcąc opuścić łazienkę Travis złapał mnie za nadgarstek i obrócił tak, że opierałam się plecami o drzwi po czym zatopił swoje usta w moich. - Nie mogłem się powstrzymać - powiedział, uśmiechając się łobuzersko. Uśmiechnęłam się jedynie i opuściliśmy pomieszczenie.


                            Wracaliśmy właśnie ze spaceru, na który postanowiliśmy się wybrać wspólnie z Travisem. Skoro już coś się między nami konkretnego zadziało uznaliśmy, że ten wieczór możemy spędzić tylko we dwoje spacerując wzdłuż Tamizy. Brunet odprowadził mnie pod samą klatkę, ale żadnemu z nas nie uśmiechało się rozstawać. Kiedy znaleźliśmy się pod blokiem usiadłam na barierkach, a Travis oparł się o nie łokciami  i wbił wzrok w coś przed nami.

- Musisz już wyjeżdżać? - zapytał z miną zbitego psiaka.

- Nie mogę cały czas siedzieć Molly na głowie, poza tym niedługo się tu przeprowadzę, więc chyba jakoś dasz radę - powiedziałam uśmiechając się lekko. Poczułam kolejny chłodny podmuch wiatru tego wieczoru. Kiedy byliśmy nad rzeką Travis zauważył, że zrobiło się chłodniej, więc od razu oddał mi swoją bluzę która była bardzo ciepła. Przygryzłam wargę i spojrzałam na bruneta. Będę za nim tęsknić i to bardzo. Bez słowa odepchnął się od barierki i podszedł do mnie obejmując moje ciało ramionami. Wtuliłam się w niego bez słowa. Od razu moje zmysły zarejestrowały zapach jego perfum, które bardzo przypominały te, których używał James. Znów poczułam ścisk w sercu i mocniej przytuliłam Travisa.

- Wszystko okej? - zapytał czując mój uścisk.

- Tak, wszystko w porządku - odparłam uśmiechając się lekko.


                           Staliśmy na dworcu czekając na mój pociąg. Travis cały czas stał za mną i mnie obejmował, jakby chciał jak najdłużej zatrzymać mnie przy sobie.

- Matko, ten czas tak szybko zleciał - powiedziała siedząca na mojej walizce Molly.

- Noo, strasznie - odparłam opierając się lekko o bruneta. - Teraz wy mnie odwiedźcie - dodałam po chwili.

- No jasne, że cię odwiedzimy - powiedziała radośnie ruda. Uśmiechnęłam się do niej i uniosłam głowę tak by spojrzeć na Travisa, ale ten cały czas wpatrywał się w miejsce, z którego miał nadjechać mój pociąg. Położyłam dłoń na jego splecionych na wysokości mojego brzucha i westchnęłam lekko. Kilka minut później środek transportu nadjechał, a ja poczułam żal w sercu. Szkoda mi było ich zostawiać. Molly od razu wstała z walizki i wyrwała mnie z uścisku Travisa przytulając do siebie.

- Będę tęsknić- powiedziała smutno.

- Ej, przecież niedługo się zobaczymy - pocieszyłam ją odsuwając się nieco. Uśmiechnęłam się jeszcze do niej i odwróciłam się w stronę Travisa. Od razu wpadłam mu w ramiona, a nasze usta bez problemu odnalazły drogę do siebie. Kiedy pociąg stanął przed nami odsunęliśmy się od siebie i wymieniliśmy jedynie tęskne spojrzenia po czym odeszłam do pojazdu. Zajęłam miejsce w jednym z pustych przedziałów i spojrzałam przez okno na dwójkę, którą właśnie opuściłam. Czas wracać do domu - pomyślałam i pomachałam im, kiedy pociąg ruszył.

                            Podciągnęłam nogi pod brodę i wpatrywałam się w widoki za oknem. Jeszcze jakiś czas temu jechałam w przeciwną stronę chcąc zapomnieć o wszystkim, a teraz kiedy wracałam czułam, że większość spraw w mojej głowie się poukładało. Miałam wrażenie, że dzięki Travisowi jakoś udało mi się wyrzucić z siebie część smutku po stracie Jamesa. Oczywiście nie zapomniałam o nim, bo to było niemożliwe. Westchnęłam i objęłam kolana ramionami. Miałam mieszane uczucia względem mojego powrotu do domu. Z jednej strony cieszyłam się, że znów zobaczę Emmę i Adama, ale z drugiej już tęskniłam za nowymi znajomymi z Londynu. Czemu wszyscy nie mogliśmy mieszkać w jednym mieście? Byłoby dużo łatwiej.


                            Wysiadłam z pociągu ciągnąc za sobą walizkę, która była dużo cięższa niż kiedy wyjeżdżałam. Od razu zaczęłam się rozglądać za znajomymi twarzami. Moje usta od razu wygięły się w szerokim uśmiechu, kiedy zobaczyłam Emmę machającą do mnie. Od razu puściłam się biegiem w jej stronę. Rzuciłyśmy się sobie w ramiona i żadna nie myślała o tym, żeby puścić. Dopiero teraz poczułam jak bardzo mi jej brakowało.

- Matko, nawet nie wiesz jak ja się za tobą stęskniłam! - pisnęła mi do ucha przyjaciółka. W odpowiedzi jedynie mocniej ją przytuliłam.

- Udusisz ją - usłyszałam po kilku minutach lekki śmiech mojego brata. Oderwałam się od Emmy i rzuciłam na  szyję Adama. Z racji tego, że mój brat był sporo wyższy ode mnie musiałam się mocno wyciągnąć, żeby objąć go za szyję.

                            Wszyscy z szerokimi uśmiechami podążyliśmy do samochodu Adama. Emma już zadeklarowała się, że zostaje na noc i muszę jej wszystko opowiedzieć, a było co opowiadać. Przez całą drogę rozmawialiśmy na temat tego co działo się kiedy mnie nie było. Zakodowałam sobie w głowie, że muszę potem wypytać Adama o Jen, bo żadne z nich nie poruszyło tego tematu, co było nieco podejrzane.

______________________
Szemankoo! :D Ostatnio mnie naszła w końcu wena i napisałam! Nie, nie zapomniałam o tym blogu. Nie, nie porzuciłam go. Po prostu miałam lekki zanik weny (nothing new). No więc zamiast uczyć się na jakże ważną kartkówkę z niemieckiego (spokojnie, mam ściągi) piszę rozdział, ale co taam! :D
Mam do was małą prośbę - jeśli to czytacie zostawcie jakikolwiek komentarz, żebym wiedziała, że nie pisze sama do siebie :)
Pozdrawiam :*
Btw. Widzicie ten SUPERMEGAZAJEBIŚCIECUDNY szablon? <3

Obserwatorzy