sobota, 12 lipca 2014

07

                  Wpatrywałam się w mijany krajobraz z jakimś smutkiem, który osadził się na dnie mojego serca. Zostawiałam za sobą wszystko, co było mi bliskie. Zostawiałam, by móc zacząć żyć na nowo. Robiłam to z nadzieją, że Londyn uwolni mnie od bólu i ogromnej tęsknoty. Może osoby, które tam spotkam jakoś wpłyną na mnie? Przygryzłam wargę i po raz ostatni pozwoliłam samotnej łzie spłynąć po moim policzku. Musiałam się oderwać od przeszłości, jednak wszystko w moim małym miasteczku mi się z nim kojarzyło. Gdzie bym nie poszła, gdzie bym nie spojrzała tam widziałam jego. W pewnym momencie zorientowałam się, że lada moment będę w Londynie. Wysłałam SMS'a do Molly i zaczęłam zbierać swoje rzeczy. Ściągnęłam moją torbę podróżną z półki nad moją głową. Odłożyłam ją na fotel obok i zwinęłam słuchawki, przez które słuchałam muzyki. Włożyłam je do małej torebki w rudawym kolorze i przewiesiłam ją przez ramię. Uchyliłam drzwi przedziału i udałam się bliżej wyjścia. Oparłam się o ścianę i wpatrywałam w powoli zbliżający się peron.

              Wysiadłam z pociągu i rozejrzałam się w poszukiwaniu rudej czupryny Molly.
- Emily! - usłyszałam czyjś wołanie i odwróciłam głowę w tamtą stronę. Od razu rozpoznałam poszukiwaną przeze mnie dziewczynę. Podbiegłam do niej i od razu rzuciłyśmy się sobie w ramiona. Tak bardzo się cieszyłam, że ją widzę. Ostatnio widziałyśmy się kilka lat temu.
- Tak się cieszę - powiedziałam, mocniej przytulając dziewczynę.
- Ja też się cieszę! - odparła radośnie. Odsunęłyśmy się od siebie i wymieniłyśmy uśmiechami. - Chodź, pojedziemy do domu, a potem poznam cię z resztą ekipy - oznajmiła wesoło, łapiąc mnie za rękę. Uśmiechnęłam się do niej i podniosłam moją torbę z ziemi. Byłam na prawdę szczęśliwa, że mogłam tu przyjechać. Czułam, że stanie się coś, co odmieni moje życie na zawsze.

              Dzięki komunikacji miejskiej w dość krótki czasie dotarłyśmy na osiedle bloków, które poustawiane były w każdą możliwą stronę. Weszłyśmy do tego najbliżej ulicy i wspięłyśmy się na trzecie piętro. Molly wyciągnęła z kieszeni spodni klucze i otworzyła drzwi po prawo. Weszłyśmy do jasnego przedpokoju. Ściany pomalowane były na beżowo. Przy jednej ścianie stała duża szafa na kurtki i tym podobne okrycia i buty. Na jednych z drzwi szafy znajdowało się duże lustro. Molly otworzyła szafę i wrzuciłyśmy tam buty. Rudowłosa od razu zaprowadziła mnie do pokoju po lewo.
- Moja ostatnia współlokatorka nie wytrzymała ze mną nawet miesiąca - roześmiała się Molly. Zaśmiałam się razem z nią. Wszyscy wiedzieli, że była ona zwariowana i bardzo nieprzewidywalna. Biedna dziewczyna pewnie nie miała o tym pojęcia.
- Ja chyba dam radę - odparłam, wciąż się śmiejąc.
- No ja mam nadzieję! - powiedziała dziewczyna i przytuliła mnie. Odwzajemniłam uścisk, nie przestając się uśmiechać. Molly miała w sobie na prawdę mnóstwo pozytywnej energii, co bardzo dobrze wpływało na moje samopoczucie. - Czuj się jak u siebie! - dopowiedziała i wyszła z pokoju. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Ściany były białe. Naprzeciwko drzwi znajdowało się duże okno zasłonięte błękitnymi firankami. Na lewo od okna stało jednoosobowe łóżko. Na przeciwległej ścianie wisiało duże lustro. Naprzeciwko niego stała duża komoda w bardzo ładnym kolorze. Postawiłam swój bagaż obok łóżka, a torebkę rzuciłam na nie. Podeszłam do okna i odsłoniłam lekko firankę. Przed blokiem znajdował się całkiem spory plac zabaw. Kilka mały dzieci biegało po piasku śmiejąc się przy tym głośno. Uśmiechnęłam się pod nosem i odeszłam od okna. Okolica wydawała mi się spokojna i całkiem przyjemna.
- I jak ci się podoba? - zapytała Molly, wsuwając głowę do pokoju.
- Idealnie  - uśmiechnęłam się do niej.
- To super - ucieszyła się. - Teraz się zbieraj, idziemy poznać cię z resztą ekipy!
- Okej, daj mi chwilę i możemy iść - odparłam i podeszłam do łóżka, na którym leżała moja torebka. Wyciągnęłam z niej pomadkę, którą poprawiłam makijaż moich ust i telefon, który schowałam do kieszeni spodni. Podeszłam do lustra i dokładnie przyjrzałam się swojemu odbiciu, przecież pierwsze wrażenie robi się tylko raz! Przeczesałam jeszcze włosy szczotką i odgarnęłam na lewe ramię. W jasnych rurkach i szarym, cienkim sweterku prezentowałam się całkiem nieźle. Zawiesiłam jeszcze na szyi złoty łańcuszek i kilka bransoletek na ręce. Przejrzałam się jeszcze raz ze wszystkich stron i wyszłam z pokoju. Molly już na mnie czekała. Swoje włosy związała w kucyk na czubku głowy, wypuszczając kilka pasm po bokach twarzy. Ubrana była w ciemne, marmurkowe dżinsy i zieloną koszulę w kratę. Założyłyśmy buty i wyszłyśmy.

               Jak się okazało musiałyśmy przejść ledwie kawałek. Któryś ze znajomych Molly mieszkał kilka bloków dalej i cała reszta była właśnie tam. Kiedy znalazłyśmy się przed odpowiednim budynkiem Molly wcisnęłam numer dwadzieścia dwa na domofonie. Nie czekałyśmy długo, prawie od razu ktoś otworzył nam drzwi. Wspięłyśmy się na trzecie piętro i odnalazłyśmy drzwi z odpowiednim numerem. Ruda bez zastanowienia otworzyła drzwi i wparowała do środka. Niepewnie weszłam za nią. Nie czułam się tu zbyt swobodnie, choć wcześniej Molly zapewniała mnie, że na pewno wszyscy mnie polubią.
- Jesteśmy! - krzyknęła dziewczyna, ściągając przy tym buty. Zrzuciłam swoje trampki i ruszyłam za nią. Rozglądałam się po przytulnie urządzonym mieszkaniu starając się nie myśleć, że tam są zupełnie obcy mi ludzie i zupełnie nie mam pojęcia czy się tam dopasuje. W pewnym momencie Molly odwróciła się w moją stronę tak gwałtownie, że prawie na nią wpadłam. Odskoczyłam natychmiast do tyłu i spojrzałam na nią jak na wariatkę.
- Co ty robisz?! - warknęłam.
- Nie stresuj się tak, no! Oni są serio w porządku i na pewno cię polubią! - powiedziała szybko, łapiąc mnie za ramiona.
- Okej - mruknęłam, wciągając głośno powietrze.
- Cześć, dziewczyny - nagle usłyszałam czyjś głos przed nami.
- Josh! - ucieszyła się Molly i przytuliła się do wysokiego chłopaka o brązowych włosach i przyjemnym wyrazie twarzy.
- Spokojnie - roześmiał się i odsunął moją rozentuzjazmowaną znajomą.
- Jestem Josh - przywitał się, wyciągając rękę w moją stronę.
- Emily - uścisnęłam jego dłoń i odgarnęłam pasmo włosów za ucho. Był na prawdę przystojny. Biała koszulka na ramiączka ładnie podkreślała jego mięśnie brzucha, a zielone oczy wręcz hipnotyzowały. Uśmiechnął się do mnie ukazując przy tym rząd równych, białych zębów. Odwzajemniłam uśmiech i spojrzałam na Molly. Kiwnęła głową w stronę jednego z pokoi. Ruszyłam tam za nią, a nowy znajomy poszedł do kuchni, która znajdowała się naprzeciw pokoju. Z milionem wątpliwości weszłam do pomieszczenia, gdzie znajdowały się jeszcze trzy osoby. Jedna z nich, dziewczyna o długich blond włosach, siedziała na kanapie i uśmiechała się do mnie przyjaźnie. Na fotelu obok siedział wysoki chłopak o rozwianych blond włosach i zamyślonym wyrazie twarzy. Na następnym z foteli siedziała drobna, brązowowłosa dziewczyna, która od razu, kiedy mnie zobaczyła podniosła się z miejsca i przywitała się.
- Cześć, jestem Dani - oznajmiła z wesołym uśmiechem. Serio, wszyscy tutaj byli tacy weseli? Czy oni coś brali? Też chcę!
- Emily - odparłam po raz kolejny tego dnia. Po chwili do pokoju wszedł Josh niosąc dwie szklanki soku. Usiadł koło blondynki na kanapie  i podał jej jedną ze szklanek.
- Ej, słuchajcie wszyscy - zaczęła Molly. - To jest Emily i zostanie z nami an dość długo, bo prędko jej stąd nie wypuszczę! Mam nadzieję, że zachowacie się jak ludzie i przyjmiecie ją do naszej ekipy - zakończyła swoją przemowę i usiadła na krześle stojącym obok niewielkiego stołu.
- Cześć wszystkim? - rzuciłam niepewnie i usiadłam koło rudej. Po chwili wszyscy się przedstawili i zaczęli rozmowy między sobą. Dowiedziałam się, że blondynka ma na imię Lorena, a chłopak z rozwianymi włosami to Luke.
- Gdzie jest Travis? - odezwał się nagle Luke.
- Wyszedł zapalić na balkon - odparła Lorena. Ona i Josh chyba byli parą, bo jeśli by nie byli to raczej by się nie całowali, nie? Przez chwilę zastanawiała mnie postać Travisa, jednak nie usiałam długo czekać an jego pojawienie się.
- Czyżby ktoś rozmawiał na mój temat - nieco znudzony głos doszedł do nas od drzwi balkonowych. - Człowiek wyjdzie na chwile to już go obgadują - dodał śmiejąc się lekko. - My się chyba nie znamy - powiedział, patrząc prosto w moje oczy, aż przeszedł mnie dreszcz.
- Emily - przedstawiłam się po raz kolejny tego dnia i posłałam mu ciepły uśmiech.
- Travis - odparł, przeczesując ciemne włosy dłonią. Miał w sobie coś takiego, co sprawiało, że miałam ochotę przez cały czas na niego patrzeć, choć wiedziałam, że to niegrzeczne tak gapić się na kogoś. Odetchnęłam głośno i odwróciłam wzrok, przeczesując włosy palcami. W pewnym momencie przed oczami stanął mi obraz z wyścigu. James. Poczułam jakby ktoś rozrywał moje świeżo pozszywane serce na pół. Czułam zarówno ból psychiczny, jak i fizyczny. Przygryzłam wargę i próbowałam ukryć zachodzące łzami oczy.
- Przepraszam na chwilę, muszę się przewietrzyć - powiedziałam cicho i udałam się na balkon. Oparłam się o barierkę i odetchnęłam głęboko. Dlaczego to musiało się dziać teraz, kiedy już wszystko było prawie dobrze. Miałam ochotę znów iść do swojego pokoju i zamknąć się na cały świat. Miałam ochotę zniknąć.


_____________________________
Witam ponownie! Dzisiaj odkryłam, że ten blog ma już siedem miesięcy! To tak dużo jak na mnie! I siedem rozdziałów - z tego jestem miej zadowolona, powinno ich być więcej ;c No,a le cieszmy się, że jeszcze nie zrezygnowałam, ba mam ochotę pisać dalej! Serio, w moim przypadku to jest duży wyczyn xd Nie ważnie.
Lecę spać bo jest za piętnaście druga w nocy, a ja siedzę i piszę.
Przy okazji, śliczny szablon, prawda? Wykonała go Elfaba za co jestem je ogrooomnie wdzięczna! Dziękuję <3
Zakładka "Bohaterowie" została uzupelniona!  
Pozdrawiam i życzę miłych wakacji! <3

Obserwatorzy