Zbiegłam po schodach na parter i rozejrzałam się dookoła. Usłyszałam głosy dobiegające z kuchni. Oparłam się o framugę i przyjrzałam się Emmie i Adamowi, którzy jawnie ze sobą flirtowali. Przy brunetce mój brat zupełnie zapominał o Jennifer i to było widać na pierwszy rzut oka. Emma odwzajemniała jego uczucia, jednak szanowała jego wybór i nie wtrącała w jego związek z tą suką. Nigdy nie ukrywałam, że nie darzę jej sympatią i vice versa. Odgarnęłam włosy z twarzy i odkręciłam się na pięcie. Skierowałam swoje kroki do salonu, nie chciałam im przeszkadzać. Nie często mieli okazję swobodnie porozmawiać, głównie przez Jennifer wiecznie przyklejoną do boku Adama i robiącą awanturę o chociażby spojrzenie na inną dziewczynę. Opadłam na kanapę i wyciągnęłam z torebki telefon. Przejrzałam facebook'a, twitter'a i tym podobne portale społecznościowe.
- Emily, do cholery, idziesz czy nie?! - wrzasnęła Emma sądząc, że nadal jestem na górze.
- Jestem w salonie - powiedziałam niezbyt głośno zaabsorbowana jakąś kłótnią na facebook'u. Tacy ludzie zawsze mnie śmieszyli. Zamiast po ludzku podejść i powiedzieć komuś w twarz, co się o nim sądzi, kłócili się na portalach społecznościowych.
- Czemu się nie odzywasz?! - Emma zdzieliła mnie otwartą ręką przez głowę.
- Wiesz czemu - powiedziałam poważne, spoglądając na nią. Stała z rękami założonymi na biodrach, świdrując mnie spojrzeniem brązowych tęczówek. Kiedy usłyszała moje słowa rozluźniła się nieco. Kiedyś jej obiecałam, że nie spocznę póki oni nie będą razem.
- Idziemy? - zapytała już spokojnie Emma. Kiwnęłam głową i wstałam, chowając telefon do kieszeni. Przyjaciółka posłała Adamowi uśmiech i pomachała na pożegnanie. Odmachał jej i wiódł za nią tęsknym wzrokiem dopóki nie zniknęła za drzwiami.
- Powinieneś zerwać z Jen - rzuciłam i wyszłam. To czasem robiło się nie do zniesienia. Nie chciał zerwać z Jennifer chociaż każdy widział, że między nim a brunetką było coś na rzeczy, ale nie, po co. Szybkim krokiem dogoniłam Emmę, która zakładała buty w przedpokoju. Spojrzałam na nią, zawsze zastanawiało mnie jak ona może chodzić w szpilkach, przecież w tym można było się zabić! Ja osobiście preferowałam trampki i tego typu obuwie. Wyszłyśmy z domu kierując swoje kroki do samochodu przyjaciółki. Po chwili byłyśmy już w drodze do centrum handlowego mieszczącego się w samym centrum miasta. Przyjrzałam się Emmie, która w skupieniu wpatrywała się w drogę przed nami. Muszę przyznać, że nigdy nie brakowało jej urody, była naprawdę ładna. Brązowe włosy były lekko pocieniowane i sięgały jej nieco za łopatki, oczy miała tego samego koloru. Jej wzrost był idealnie proporcjonalny z drobnym ciałem. Odkąd pamiętam zawsze miała ogromne powodzenie u płci przeciwnej, jednak w jej sercu było miejsce tylko i wyłącznie dla mojego brata. Jednak on, nie ukrywajmy tego, był idiotą i nie zauważał jej przez większość czasu, do momentu kiedy zaczął się spotykać z Jennifer. Nigdy nie potrafiłam go zrozumieć.
- Mamy jakiś konkretny cel zakupów czy to tylko tak rekreacyjnie? - zapytałam, unosząc pytająco brew.
- W sumie to nie, chciałam po prostu wyrwać się z domu - odpowiedziała nie patrząc na mnie. Sytuacja w domu Emmy nie była za ciekawa. Jej rodzice bardzo często się kłócili, a ich związek wisiał na włosku, jednak nie chcieli brać rozwodu ze względu na swoje córki. Emma miała młodszą o siedem lat siostrę. Oni chyba nie zdawali sobie sprawy z tego, że nie biorąc rozwodu i wciąż się kłócąc krzywdzą jedynie swoje dzieci. Emma, nie mogąc tego wytrzymać, bardzo często przychodziła do mnie czy krążyła po mieście chcąc tego wszystkiego uniknąć. Szczerze jej współczułam, moi rodzice nie kłócili się prawie nigdy, może dlatego, że przez większą cześć roku nie ma ich w domu. Spędzają dużo czasu na przetargach i innych różnych pierdołach związanych ze sklepem i firmą, z którą współpracują. Jechałyśmy w milczeniu, cisza nam nie przeszkadzała. Po kilkunastu minutach byłyśmy na miejscu. Nasze miasto nie było duże, więc jazda samochodem zwykle trwała nie dłużej niż pół godziny. Emma sprawnie zaparkowała swój samochód i po chwili kierowałyśmy się do niewielkiej galerii handlowej. Słońce dziś przyjemnie grzało, co wprawiało mnie w dobry nastrój. Chciałam przez chwilę zapomnieć o wszystkich problemach, o Adamie, Jennifer, rodzicach, o wyścigach James'a. Uśmiechnęłam się do przyjaciółki, która natychmiast odwzajemniła ten gest. Zawsze twierdziła, że zakupy pomagają jej zapomnieć o wszystkim, dlatego tak często tu przyjeżdżałyśmy. Czasem nawet nic nie kupowałyśmy, ale chodzenie po sklepach i ciągłe wygłupianie się poprawiało humor nam obu. Powolnym krokiem ruszyłyśmy do wejścia. W środku budynek zdawał się być większy niż był w rzeczywistości. Środkiem ciągnęły się rzędy ławek, po bokach było całkiem dużo sklepów. Na samym końcu znajdowały się ruchome schody prowadzące na kolejne piętro z kolejnymi sklepami. Od razu ruszyłyśmy do naszych ulubionych butików.
*dwie godziny później*
Zmęczone i obładowane torbami zmierzałyśmy w stronę małej kawiarni mieszczącej się na pierwszym piętrze. Weszłyśmy do przytulnie urządzonego pomieszczenia. Ściany miały czerwony kolor, stoliki były czarne. Pod ścianami stały kanapy, a po całym pomieszczeniu porozstawiane były stoliki z krzesełkami. Z sufitu zwisały nowoczesne żyrandole, te nad stolikami wisiały dość wysoko, a te koło baru tak nisko, że nawet ja zawadzałam o nie głową. Na ścianach było mnóstwo zdjęć i obrazów. Swoje kroki od razu skierowałyśmy do baru i usiadłyśmy na wysokich krzesełkach. Chłopak stojący za barem był naszym dobrym znajomym. Miał dwadzieścia lat, choć wyglądał na nieco więcej. Ciemne włosy zawsze opadały mu niesfornie na czoło, a bystre zielone oczy obserwowały całą kawiarnię.
- Cześć, Tony - przywitałyśmy się równocześnie.
- Cześć, dziewczyny - rzucił i uśmiechnął się. Czasem zastanawiało mnie czemu wciąż był sam, zawsze miał powodzenie u dziewczyn, czemu wcale się nie dziwię, bo, trzeba mu to przyznać, był bardzo przystojny.
- Co wam podać? - zapytał, wycierając szklankę i spoglądając na nas spod ciemnych, długich rzęs. Gdybyśmy się nie kumplowali od Bóg wie jak dawna to z chęcią bym się z nim umówiła.
- Shake'a czekoladowego - powiedziałam po chwili zastanowienia. Emma zamówiła sobie koktajl owocowy, jeszcze przez chwilę rozmawiałyśmy z Tony'm i ruszyłyśmy do naszego ulubionego stolika, mieszczącego się w rogu przy oknie. Stamtąd można było obserwować każdą osobę w kawiarni i poza nią. Po kilku minutach przyszedł szatyn z naszymi zamówieniami, dzisiaj było tu niewielu klientów pewnie dlatego to trwało tak krótko. Zdziwił mnie jednak fakt, że to Tony, a nie jedna z kelnerek podał nam nasze zamówienie i od tego przysiadł się do nas.
- Emily - pochylił się do mnie, jakby bał się, że ktoś nas usłyszy. - James był u mnie wcześniej i kazał ci przekazać, że wszystko odbędzie się dzisiaj o północy za miastem, tam gdzie zawsze. - Poczułam ścisk w żołądku. To już dziś, sądziłam, że będę miała więcej czasu na to, żeby wybić przyjacielowi ten pomysł z głowy. Kiwnęłam głową, a szatyn wrócił na swoje stanowisko za bar. Przetarłam twarz dłońmi i spojrzałam bezradnie na Emmę. Serce łomotało mi w piersi jakby miało zaraz wyskoczyć. Przyjaciółka przysunęła swoje krzesełko bliżej mnie i objęła ramieniem.
- Muszę do niego zadzwonić - powiedziałam ledwo słyszalnym głosem. Brunetka kiwnęła głową. Zaczęłam zbierać swoje rzeczy, ale przyjaciółka mnie powstrzymała.
- Zostaw, odwiozę ci wszystko do domu, a ty z nim pogadaj - powiedziała spokojnym głosem, łapiąc mnie za ramię.
- Dziękuję - odparłam i przytuliłam ją. Złapałam jedynie swoją torebkę i wybiegłam z lokalu. W duchu dziękowałam Bogu za to, że postawił na mojej drodze tak cudowną osobę jaką jest Emma. Czułam zbierające się w oczach łzy, przecież nie mogłam mu na to pozwolić. Pędziłam przez galerię nie zwracają uwagi na potrącanych przeze mnie ludzi, którzy co rusz rzucali w moją stronę jakiś obelgi. Nie mogłam mu pozwolić, nie mogłam, no! Kochałam go jak brata i nie mogłam stracić, nie wytrzymałabym tego! Wybiegłam na zewnątrz i wyciągnęłam telefon z kieszeni. Szybko odnalazłam numer James'a i przyłożyłam urządzenie do ucha. Czekając aż odbierze nerwowo tupałam nogą w podłoże.
- Emily...?- Z tonu jego głosu odczytałam, że był zaniepokojony. Przełknęłam głośno ślinę i wzięłam głęboki wdech. - Coś się stało, Ems?
- James - zaczęłam płaczliwym tonem, nie chciałam płakać, ale to było silniejsze ode mnie. - James, proszę, nie rób tego, to niebezpieczne - zaczęłam mówić bardzo szybko plącząc się w swoich słowach, które przestały mieć sens. Chciałam tylko by tego nie robił.
- Gdzie jesteś? - zapytał, przerywając mi niezrozumiały monolog.
- W galerii, ale to bez znaczenia...- chciałam coś jeszcze powiedzieć, jednak się rozłączył. Nogi miałam jak z galarety, a serce łomotało mi tak jakby chciało się za wszelką cenę wydostać z piersi. Przygryzłam wargę, powstrzymując cisnące się do oczu łzy. Oparłam się o chropowatą powierzchnię ściany i przymknęłam oczy. Nie wiem ile tak stałam, nie zwracałam najmniejszej uwago na ludzi wychodzących czy wchodzących do budynku. Zupełnie nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić. Po jakimś czasie do moich usu dobiegł warkot silnika motoru. Gwałtownie się wyprostowałam. James stał tyłem do mnie, zdejmując kask. Ruszyłam pędem w jego stronę, o mało nie wpadając pod samochód. Przytuliłam się do jego pleców. Poczułam jak jego mięśnie spięły się na ułamek sekundy, jednak po chwili obrócił mnie w swoją stronę i pozwolił wtulić się w jego klatkę piersiową. Głaskał mnie po plecach i włosach, co chwila powtarzając, że będzie dobrze.
________________________________
Cześć ^^ Ugh, dodałabym rozdział dziś w nocy, ale tatuś musiał zacząć się na mnie wydzierać, że mam wyłączyć komputer. No, ale najważniejsze, że w ogóle jest xd Mam feeerie, taaak <3 Postaram się napisać ze dwa rozdziały do przodu. Jak widzicie wszystko się pomału rozkręca. Mam nadzieję, że nie za szybko. Jednak opinię pozostawiam wam : )
Pozdrawiam ^^
piątek, 21 lutego 2014
niedziela, 9 lutego 2014
01
Obudziłam się z przerażającego snu od razu podnosząc się do pozycji siedzącej.
- To tylko sen, on żyje, tylko sen - opadłam na poduszki ciągle powtarzając te słowa. Powoli uspokajałam mój przyspieszonym oddech i myśli galopujące po głowie. Przetarłam oczy i rozejrzałam się po pokoju. Wszędzie panował przyjemny dla oka półmrok. Trzy z czterech ścian pomalowane były na biało, zaś czwarta była czarna. Po lewej stronie stało duże, dwuosobowe łóżko, a nad nim wisiała długa półka, na której leżało mnóstwo niepotrzebnych pierdół. Na przeciwległej ścianie stała szafka, której półeczki układały się w "schodki", obok znajdowała się duża, czarna szafa. Na wprost od drzwi były dwa okna, a pod nimi stała komoda, tego samego koloru, co szafa. Dalej było "wgłębienie", na którym wisiało duże, prostokątne lustro. Na ścianach powiesiłam stare płyty winylowe moich rodziców i zdjęcia przedstawiające mnie i moich znajomych. Przeciągnęłam się i mój wzrok odnalazł zegarek elektroniczny stojący na małym stoliczku mieszczącym się obok łóżka. Odczytałam cyferki wskazujące na godzinę dziewiątą trzydzieści trzy. W domu panowała idealne cisza. Rodzice byli w Lodynie na jakiś przetargach do swojej małej firmy zajmującą się sprzedażą narzędzi i innych tego typu rzeczy. Jako, że w naszym mieście niewiele było zakładów zajmujących się sprzedażą tych właśnie produktów ich sklep cieszył się dość dużą popularnością. Usiadłam na łóżku i odgarnęłam z twarzy kilka niesfornych kosmyków włosów.
- Ciekawe, czy Adam już wrócił do domu? - pomyślałam. Wnioskując po ciszy raczej został u Jennifer - jego dziewczyny, na noc. Miałam tylko nadzieję, że nie kłócili się, znów. Adam ją kochał, widziałam to, ale jej chorobliwa zazdrość niszczyła jego i ten związek. Czasami odnosiłam wrażenie, że byli ze sobą jedynie z przyzwyczajenia. Wstałam i powolnym krokiem podeszłam do jednego okna, po czym odsłoniłam rolety ciągnąc za małe koraliki i uchyliłam je nieco. To samo zrobiłam z drugim. Poranne promienie słoneczne i rześkie powietrze orzeźwiły mnie nieco. Niespiesznie podeszłam do komody, z której wyjęłam czystą bieliznę, a następnie do szafy. Panował tam istny chaos, więc nie dziwiłam się, że nigdy nie mogłam nic znaleźć. Przez chwilę przerzucałam bezcelowo ubrania, nie mogąc zdecydować się na nic konkretnego. Jako, że na zewnątrz było raczej ciepło wybrałam jasne dżinsy i czarną bokserkę. Nieco żwawszym krokiem niż uprzednio ruszyłam do łazienki. Było to nie za duże pomieszczenie. Mieścił się tam prysznic, sedes, umywalka, nad którą wisiało półokrągłe lustro i pralka.Wszystko utrzymane było w bieli z małymi akcentami zieleni. Zrzuciłam z siebie piżamę i weszłam do kabiny prysznicowej. Ciepłe strużki wody spływały po moim ciele, dając moim mięśniom rozluźnienie. Po mojej głowie wciąż krążyły myśli związane z James'em. Tak było od dnia, kiedy powiedział mi, że zamierza wziąć udział w nielegalnych wyścigach motocyklowych, które od lat były organizowane za miastem. Wiele osób tam zginęło i głównie dlatego tak bardzo bałam się o mojego przyjaciela. Jamesa znałam praktycznie od zawsze, był dla mnie niczym brat. Był dla mnie cholernie ważny i nie wyobrażałam sobie, że mogłoby go ze mną nie być. Samotna łza stoczyła się po moim policzku mieszając się z wodą. Nie mogłam nawet o tym myśleć. Może jakoś jeszcze uda mi się go powstrzymać. Zakręciłam wodę i wyszłam, stając na małym zielonym dywaniku. Wytarłam swoje drobne ciało puchowym ręcznikiem, po czym natarłam je balsamem kokosowym. Ubrałam się i wróciłam do pokoju, po drodze zabierając ze sobą szczotkę i suszarkę. Podłączyłam ją do gniazdka i po ówczesnym rozczesaniu włosów, zaczęłam je suszyć. Po kilkunastu minutach gorące powietrze zadziałało i włosy były całkiem suche. Przejechałam po nich szczotką jeszcze kilka razy i zarzuciłam na lewe ramię. Odłączyłam suszarkę i odłożyłam ją na łóżku, by trochę wystygła. Podeszłam do półki. Na jej najwyższym "stopniu" stały moje kosmetyki. Tego dnia zdecydowałam się jedynie na tusz do rzęs, eyeliner i korektor do ukrycia kilku niedoskonałości. Podeszłam do lustra i zaczęłam stosować wcześniej wymienione rzeczy. Kiedy skończyłam rysować kreski eyelinerem przyjrzałam się swojej osobie. Byłam dość niska jak na swój wiek, ba, metr sześćdziesiąt trzy to było na prawdę mało. Moje włosy były brązowe, choć czasem sprawiały wrażenie rudych i sięgały mi do połowy pleców. Były dość grube, więc wysuszenie uch to była istna mordęga. Moje oczy miały kolor mlecznej czekolady. Malinowe usta ładnie kontrastowały się z jasną karnacją. Nigdy nie byłam też jakoś przesadnie szczupła, czy gruba. Moje ciało zawsze mnie zadowalało, nie żebym popadała w jakiś samozachwyt czy coś. Obróciłam się na pięcie i rzuciłam się na łóżko. Mój telefon od dłuższego czasu błagał o naładowanie, więc zawisłam głową w dół w poszukiwaniu ładowarki, która jakimś dziwnym trafem zawsze znajdowała się pod łóżkiem. Tym razem nie było inaczej, kiedy ją stamtąd wyciągnęłam od razu podłączyłam do gniazdka. Gdyby mógł mój telefon zemściłby się na mnie za to. Odłożyłam ładujący się przedmiot na łóżko, a sama postanowiłam pójść coś zjeść. Wyszłam z pokoju nucąc pod nosem jakąś melodię. Ściany korytarza pomalowane były na ciepły, brzoskwiniowy kolor, a na nich wisiało mnóstwo obrazów, które uwielbiała moja mama. Podłogę pokrywały ciemno brązowe panele. Schody prowadzące na parter miały ten samo kolor, co panele. Zeszłam po nich prosto do kuchni. Pomieszczenie było duże, a odpowiednie ustawienie mebli optycznie je powiększało. Było tu bardzo jasno, głównie z powodu białych mebli i szarawych ścian. Na prawdę ładnie to wyglądało. Na środku stała wysepka ze zlewem, przy której poustawianych było kilka stołków barowych. Po lewej stronie od drzwi ustawione były szafki, a po prawej stała kuchenka z piekarnikiem i lodówka. Powolnym krokiem, przeczesując dłonią włosy, podeszłam do lodówki. Otworzyłam ją i przez chwilę wpatrywałam się w jej zawartość. Po dłuższej chwili zdecydowałam się na jogurt truskawkowy. Usiadłam na stołku i zaczęłam go jeść. Po chwili usłyszałam trzask zamykanych drzwi. Odwróciłam głowę w tamtą stronę i zaklęłam pod nosem, gdyż moje włosy wpadły do jogurtu. Kiedy próbowałam je jakoś wyczyścić do kuchni wszedł mój starszy brat Adam. Opadł na stołek na przeciwko i spojrzał na mnie niczym na idiotkę. Musiałam dziwnie wyglądać usiłując zlizać z włosów jogurt.
- Nie będę nawet pytał, co robisz - zaśmiał się niemrawo.
- Co jest? - zapytałam, widząc jego strapiony wyraz twarzy.
- Jen znowu się awanturowała za Katie - wyznał, przecierając dłonią twarz.
- Ona nigdy nie skuma, że Katie to tylko twoja znajoma, nie? - westchnęłam. Adam pokręcił głową. - Jak ty z nią wytrzymujesz, aj na twoim miejscu już dawno bym ją rzuciła - powiedziałam.
- To już chyba przyzwyczajenie, Emily. - Wzruszył ramionami i sięgnął do kieszeni po telefon, który wydał dźwięk oznajmiający nadejście SMS'a.
- Niech zgadnę, Jennifer cię właśnie przeprasza? - Uniosłam brew do góry, wyjmując łyżeczkę z pojemnika po jogurcie. Wstałam i podeszłam do zlewu, gdzie wrzuciłam łyżeczkę, następnie wyrzuciłam kubeczek do kosza. Z powrotem usiadłam na swoim miejscu i spojrzałam na Adama, którego twarz momentalnie pojaśniała. Wyjęłam mu telefon z ręki i spojrzałam na wiadomość widniejącą na ekranie. No tak, czego mogłam się spodziewać, Jen przeprosiła go i wszyscy byli happy! Jakoś nie szczególnie ją lubiłam, chciała za wszelką cenę kontrolować wszystko, co robił mój brat. Oddałam mu urządzenie i wstałam.
- Na twoim miejscu nie wybaczałabym jej tego, co ci robi - powiedziałam, patrząc na niego i wyszłam z kuchni. Swoje kroki skierowałam prosto do swojego pokoju. Kiedy rzuciłam się na łóżko sięgnęłam po telefon. Pięć nie odebranych wiadomości i wszystkie od Emmy - mojej przyjaciółki. Westchnęłam i wzięłam się za odczytywanie ich.
- To tylko sen, on żyje, tylko sen - opadłam na poduszki ciągle powtarzając te słowa. Powoli uspokajałam mój przyspieszonym oddech i myśli galopujące po głowie. Przetarłam oczy i rozejrzałam się po pokoju. Wszędzie panował przyjemny dla oka półmrok. Trzy z czterech ścian pomalowane były na biało, zaś czwarta była czarna. Po lewej stronie stało duże, dwuosobowe łóżko, a nad nim wisiała długa półka, na której leżało mnóstwo niepotrzebnych pierdół. Na przeciwległej ścianie stała szafka, której półeczki układały się w "schodki", obok znajdowała się duża, czarna szafa. Na wprost od drzwi były dwa okna, a pod nimi stała komoda, tego samego koloru, co szafa. Dalej było "wgłębienie", na którym wisiało duże, prostokątne lustro. Na ścianach powiesiłam stare płyty winylowe moich rodziców i zdjęcia przedstawiające mnie i moich znajomych. Przeciągnęłam się i mój wzrok odnalazł zegarek elektroniczny stojący na małym stoliczku mieszczącym się obok łóżka. Odczytałam cyferki wskazujące na godzinę dziewiątą trzydzieści trzy. W domu panowała idealne cisza. Rodzice byli w Lodynie na jakiś przetargach do swojej małej firmy zajmującą się sprzedażą narzędzi i innych tego typu rzeczy. Jako, że w naszym mieście niewiele było zakładów zajmujących się sprzedażą tych właśnie produktów ich sklep cieszył się dość dużą popularnością. Usiadłam na łóżku i odgarnęłam z twarzy kilka niesfornych kosmyków włosów.
- Ciekawe, czy Adam już wrócił do domu? - pomyślałam. Wnioskując po ciszy raczej został u Jennifer - jego dziewczyny, na noc. Miałam tylko nadzieję, że nie kłócili się, znów. Adam ją kochał, widziałam to, ale jej chorobliwa zazdrość niszczyła jego i ten związek. Czasami odnosiłam wrażenie, że byli ze sobą jedynie z przyzwyczajenia. Wstałam i powolnym krokiem podeszłam do jednego okna, po czym odsłoniłam rolety ciągnąc za małe koraliki i uchyliłam je nieco. To samo zrobiłam z drugim. Poranne promienie słoneczne i rześkie powietrze orzeźwiły mnie nieco. Niespiesznie podeszłam do komody, z której wyjęłam czystą bieliznę, a następnie do szafy. Panował tam istny chaos, więc nie dziwiłam się, że nigdy nie mogłam nic znaleźć. Przez chwilę przerzucałam bezcelowo ubrania, nie mogąc zdecydować się na nic konkretnego. Jako, że na zewnątrz było raczej ciepło wybrałam jasne dżinsy i czarną bokserkę. Nieco żwawszym krokiem niż uprzednio ruszyłam do łazienki. Było to nie za duże pomieszczenie. Mieścił się tam prysznic, sedes, umywalka, nad którą wisiało półokrągłe lustro i pralka.Wszystko utrzymane było w bieli z małymi akcentami zieleni. Zrzuciłam z siebie piżamę i weszłam do kabiny prysznicowej. Ciepłe strużki wody spływały po moim ciele, dając moim mięśniom rozluźnienie. Po mojej głowie wciąż krążyły myśli związane z James'em. Tak było od dnia, kiedy powiedział mi, że zamierza wziąć udział w nielegalnych wyścigach motocyklowych, które od lat były organizowane za miastem. Wiele osób tam zginęło i głównie dlatego tak bardzo bałam się o mojego przyjaciela. Jamesa znałam praktycznie od zawsze, był dla mnie niczym brat. Był dla mnie cholernie ważny i nie wyobrażałam sobie, że mogłoby go ze mną nie być. Samotna łza stoczyła się po moim policzku mieszając się z wodą. Nie mogłam nawet o tym myśleć. Może jakoś jeszcze uda mi się go powstrzymać. Zakręciłam wodę i wyszłam, stając na małym zielonym dywaniku. Wytarłam swoje drobne ciało puchowym ręcznikiem, po czym natarłam je balsamem kokosowym. Ubrałam się i wróciłam do pokoju, po drodze zabierając ze sobą szczotkę i suszarkę. Podłączyłam ją do gniazdka i po ówczesnym rozczesaniu włosów, zaczęłam je suszyć. Po kilkunastu minutach gorące powietrze zadziałało i włosy były całkiem suche. Przejechałam po nich szczotką jeszcze kilka razy i zarzuciłam na lewe ramię. Odłączyłam suszarkę i odłożyłam ją na łóżku, by trochę wystygła. Podeszłam do półki. Na jej najwyższym "stopniu" stały moje kosmetyki. Tego dnia zdecydowałam się jedynie na tusz do rzęs, eyeliner i korektor do ukrycia kilku niedoskonałości. Podeszłam do lustra i zaczęłam stosować wcześniej wymienione rzeczy. Kiedy skończyłam rysować kreski eyelinerem przyjrzałam się swojej osobie. Byłam dość niska jak na swój wiek, ba, metr sześćdziesiąt trzy to było na prawdę mało. Moje włosy były brązowe, choć czasem sprawiały wrażenie rudych i sięgały mi do połowy pleców. Były dość grube, więc wysuszenie uch to była istna mordęga. Moje oczy miały kolor mlecznej czekolady. Malinowe usta ładnie kontrastowały się z jasną karnacją. Nigdy nie byłam też jakoś przesadnie szczupła, czy gruba. Moje ciało zawsze mnie zadowalało, nie żebym popadała w jakiś samozachwyt czy coś. Obróciłam się na pięcie i rzuciłam się na łóżko. Mój telefon od dłuższego czasu błagał o naładowanie, więc zawisłam głową w dół w poszukiwaniu ładowarki, która jakimś dziwnym trafem zawsze znajdowała się pod łóżkiem. Tym razem nie było inaczej, kiedy ją stamtąd wyciągnęłam od razu podłączyłam do gniazdka. Gdyby mógł mój telefon zemściłby się na mnie za to. Odłożyłam ładujący się przedmiot na łóżko, a sama postanowiłam pójść coś zjeść. Wyszłam z pokoju nucąc pod nosem jakąś melodię. Ściany korytarza pomalowane były na ciepły, brzoskwiniowy kolor, a na nich wisiało mnóstwo obrazów, które uwielbiała moja mama. Podłogę pokrywały ciemno brązowe panele. Schody prowadzące na parter miały ten samo kolor, co panele. Zeszłam po nich prosto do kuchni. Pomieszczenie było duże, a odpowiednie ustawienie mebli optycznie je powiększało. Było tu bardzo jasno, głównie z powodu białych mebli i szarawych ścian. Na prawdę ładnie to wyglądało. Na środku stała wysepka ze zlewem, przy której poustawianych było kilka stołków barowych. Po lewej stronie od drzwi ustawione były szafki, a po prawej stała kuchenka z piekarnikiem i lodówka. Powolnym krokiem, przeczesując dłonią włosy, podeszłam do lodówki. Otworzyłam ją i przez chwilę wpatrywałam się w jej zawartość. Po dłuższej chwili zdecydowałam się na jogurt truskawkowy. Usiadłam na stołku i zaczęłam go jeść. Po chwili usłyszałam trzask zamykanych drzwi. Odwróciłam głowę w tamtą stronę i zaklęłam pod nosem, gdyż moje włosy wpadły do jogurtu. Kiedy próbowałam je jakoś wyczyścić do kuchni wszedł mój starszy brat Adam. Opadł na stołek na przeciwko i spojrzał na mnie niczym na idiotkę. Musiałam dziwnie wyglądać usiłując zlizać z włosów jogurt.
- Nie będę nawet pytał, co robisz - zaśmiał się niemrawo.
- Co jest? - zapytałam, widząc jego strapiony wyraz twarzy.
- Jen znowu się awanturowała za Katie - wyznał, przecierając dłonią twarz.
- Ona nigdy nie skuma, że Katie to tylko twoja znajoma, nie? - westchnęłam. Adam pokręcił głową. - Jak ty z nią wytrzymujesz, aj na twoim miejscu już dawno bym ją rzuciła - powiedziałam.
- To już chyba przyzwyczajenie, Emily. - Wzruszył ramionami i sięgnął do kieszeni po telefon, który wydał dźwięk oznajmiający nadejście SMS'a.
- Niech zgadnę, Jennifer cię właśnie przeprasza? - Uniosłam brew do góry, wyjmując łyżeczkę z pojemnika po jogurcie. Wstałam i podeszłam do zlewu, gdzie wrzuciłam łyżeczkę, następnie wyrzuciłam kubeczek do kosza. Z powrotem usiadłam na swoim miejscu i spojrzałam na Adama, którego twarz momentalnie pojaśniała. Wyjęłam mu telefon z ręki i spojrzałam na wiadomość widniejącą na ekranie. No tak, czego mogłam się spodziewać, Jen przeprosiła go i wszyscy byli happy! Jakoś nie szczególnie ją lubiłam, chciała za wszelką cenę kontrolować wszystko, co robił mój brat. Oddałam mu urządzenie i wstałam.
- Na twoim miejscu nie wybaczałabym jej tego, co ci robi - powiedziałam, patrząc na niego i wyszłam z kuchni. Swoje kroki skierowałam prosto do swojego pokoju. Kiedy rzuciłam się na łóżko sięgnęłam po telefon. Pięć nie odebranych wiadomości i wszystkie od Emmy - mojej przyjaciółki. Westchnęłam i wzięłam się za odczytywanie ich.
Rusz się, za pół godziny jestem u Ciebie i idziemy na zakupy!
Spojrzałam na godzinę wysłania wiadomości, miałam siedem minut. Reszty SMS'ów nie czytałam, tylko od razu wzięłam się za ogarnianie. Rozczesałam włosy i zebrałam je w kucyk. Ściągnęłam z siebie bokserkę i założyłam czarny, luźny t-shirt z motywem kota. Po chwili usłyszałam dźwięk piosenki Hollywood Undead - The Diary, co oznaczało, że ktoś do mnie dzwonił. Szybko złapałam za telefon i spojrzałam na wyświetlacz, na którym ukazało się zdjęcie mojej przyjaciółki.
- Gdzie jesteś? Zaraz będę u ciebie - powiedziała szybko i rozłączyła się nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć. Trzydzieści sekund później w całym domu rozległ się dzwonek do drzwi.
- Otworzę! - krzyknął z dołu Adam. Westchnęłam i sięgnęłam po małą, czarną torebkę, do której wrzuciłam klucze, portfel, telefon i błyszczyk, którym uprzednio pomalowałam usta.
______________________________________________________
Witam, witam! Kurczę, nawet nie zauważyłam kiedy minął ten miesiąc od prologu. Przepraszam was baaaardzo. Teraz postaram się napisać szybciej : ) W przyszłym tygodniu zaczynają mi się ferie, więc powinnam dodać wtedy rozdział 2 ^^ Właśnie, zostałam nominowana do Liebster awards, ale jako, że leń ze mnie okropny nie będę nikogo nominować tylko dopowiem na pytania xd
1. Skąd wziął się pomysł na Twojego bloga?
Kurczę, sama nie wiem, pomysł był już dawno, dawno temu. Bardzo w tym wszystkim pomogła mi moja kochana Melodia, bez niej nie byłoby tego bloga ^^
2. Jakie jest Twoja ulubione zajęcie w wekeend/ferie/wakacje?
Moje ferie czy wakacje zazwyczaj wyglądają tak spać-> komp->znajomi->komp->spać xd
3. Twoja ulubiona piosenka?
Nie mam ulubionej, jest na prawdę dużo piosenek, które bardzo lubię.
4. Najpiękniejsze wspomnienie z dzieciństwa?
Zabawa w HP z Melodią <3
5. Ukochana seria książek?
Harry Potter i Igrzyska Śmierci <3
6. Masz jakieś zajęcia pozalekcyjne? Np. teatr, plastykę itp.?
Niet
7. Nie ma ulubionego, jest mnóstwo bardzo dobrych blogów, które czytam<3
8. Do której postaci z Twojego bloga masz największy sentyment?
Emily - ona jest częścią mnie, jak większość moich bohaterek ma moje cechy, które nadaje jej w sumie nieświadomie.
i James - na razie mało o nim tu jest, ale to taka udoskonalona wersja mojego kumpla i to pewnie dlatego tak go lubię, no i "gra" go mój ulubiony aktor ze Skinsów ^^
9. Ulubiony aktor/aktorka?
aktorka to Kaya Scodelario, oglądałam w sumie nie wiele filmów z jej udziałem, ale według mnie jest świetna. Aktora nie mam.
10. Najlepszy pisarz/pisarka?
Nie mam ulubionego
11. Gdybyś mogła znaleźć się w tylko jednej z książkowych krain, to która by to była i dlaczego?
Zawsze chciałam się znaleźć w świecie Harry'ego Pottera! Od dziecka marzę o liście z Hogwartu, a za to, że do mnie nie dotarł obwiniam Pocztę Polską. ^^
To tyle ode mnie na dziś, do napisania! <3 ;**
Subskrybuj:
Posty (Atom)