czwartek, 19 czerwca 2014

06

                         Przez całą msze siedziałam otępiała za sprawą kilku tabletek na uspokojenie, które dała mi mama. Emma cały czas siedziała obok mnie i ściskała moją dłoń, aby dodać mi otuchy. Nogi cały czas mi drżały, a w gardle uformowała się wielka gula. Starałam się nie patrzeć w stronę trumny, która stała na czymś w rodzaju stojaka na samym środku kapliczki.  Przyjaciółka i brat, co chwila badawczo mi się przyglądali, jakby bali się, że za chwilę rozpadnę się na miliony małych kawałeczków. Szczerze mówiąc, miałam ochotę się rozsypać, zapaść pod ziemię, cokolwiek, byleby mnie tu nie było. Najbardziej chciałam być tam,  gdzie James. Chciałam móc znów go przytulić, usłyszeć jego głos, poczuć jego dotyk, zapach. Po chwili poczułam, że cudowne działanie pigułek odpuszcza. Po policzku spłynęła mi pojedyncza łza, a za nią kolejne. Wszystkie mury, jakie zbudowałam przez te kilka dni rozpadły się. Nie potrafiłam znieść tego bólu. Był on zdecydowanie gorszy niż ten fizyczny, czułam jakby moja dusza krwawiła. Moje ramiona zaczęły drżeć, a cichu szloch odbił się echem od marmurowych ścian. Emma natychmiast przygarnęła mnie do siebie i pogłaskała po plecach. Z całych sił próbowałam się uspokoić, jednak rzeczywistość tak mnie dobijała, że nie umiałam tego zrobić. Czułam, że świat zawalił mi się na głowę. Często miałam swoje wzloty i upadki, ale czułam, że z tego upadku mogę się już nie podnieść. Straciłam najcenniejszy skarb jaki miałam, straciłam przyjaciela, którego kochałam całym sercem. W pewnym momencie wszyscy wstali ze swoich miejsc i ruszyli ku wyjściu. Zrozumiałam, że to już koniec mszy. Nadszedł czas na najgorszą część. Miałam już na zawsze pożegnać się z Jamesem.
- Może odpuścisz? - zapytała niepewnie Emma. Zagryzłam wargę i przez chwilę rozpatrywałam tę propozycję. 
- Nie. Dam radę - odparłam drżącym głosem. Spojrzałam na rodziców, którzy stali nieco dalej, patrzyli na mnie  ze współczuciem. Nie odezwali się ani słowem, dobrze mnie znali i wiedzieli, że jeśli się uprę to za nic nie zmienię zdania. Ruszyliśmy, więc do wyjścia. Ciężko mi było iść, kiedy nogi drżały mi jakby były z galarety. Przez ostatnie dni miałam nadzieję, że ta chwila nie nadejdzie. Jednak skończyło się jedynie na nadziei. Kiedy dotarliśmy na miejscy ksiądz już zaczął odprawiać to wszystko. Stanęliśmy na uboczu, ale tak by widzieć co nieco. Dopiero wtedy zauważyłam jak wiele osób przyszło pożegnać mojego przyjaciela. Widziałam mnóstwo znajomych ze starej szkoły. Zupełnie nie mogłam się skupić na słowach kapłana. Mój wzrok utkwiony był zawieszonej nad wielkim dołem trumnie, w  której spoczywał James. Broda mi zadrżała, a po policzkach spłynęły kolejne łzy, które natychmiast wytarłam wierzchem dłoni. Emma ścisnęła moją dłoń i spojrzała na mnie ze smutkiem w oczach. Trumna zaczęła powoli osuwać się w dół. Smutek ścisnął moje serce i na chwilę zabrakło mi tchu. Moje palce mocniej zacisnęły się na dłoni przyjaciółki. Próbowałam powstrzymać potok łez cisnących się do oczu. Ludzie pomału zaczęli się rozchodzić w swoje strony, a ja stałam wpatrując się w dół, który był już częściowo przykryty piaskiem. 
- Emily, musimy iść - powiedziała mama stając obok mnie. Przygryzłam wargę i kiwnęłam głową. Odchodząc, cały czas spoglądałam przez ramię na miejsce spoczynku przyjaciela. 

*kilka dni później*

                    Leżałam na łóżku wpatrując się w biały sufit. Nie czułam nic. Jakbym był całkiem pusta, bez uczuć. Wszystko wokół straciło sens. Przekręciłam się na bok i wtuliłam twarz w poduszkę.
- Emily. - Głowa mojego brata wychyliła się zza uchylonych drzwi. Odwróciłam się na drugi bok i spojrzałam na niego. - Nie możesz tak leżeć przez cały dzień - powiedział stanowczo.
- Dlaczego nie? - mruknęłam, okrywając się kołdrą.
- Bo marnujesz sobie życie. Wiesz, że James nie byłby zadowolony z tego powodu - powiedział szybko i chyba pożałował tych słów.
- Jamesa już nie ma, więc nie mów z czego byłby zadowolony, a z czego nie - warknęłam.
- Emma będzie za pół godziny - powiedział, nieco spokojniej.
- Po co? - odparłam utrzymując nieprzyjemny ton.
- Powiedziała, że wyciągnie cię z domu choćby siłą.
Super- pomyślałam, odkręcając się na drugi bok i dając bratu do zrozumienia, że rozmowa skończona. Nie miałam ochoty widzieć kogokolwiek, a znając Emmę będzie próbowała zabrać mnie na jakąś imprezę. Nie ma mowy. Nie miałam zamiaru ruszać się z pokoju. Adam miał rację- Emma była u mnie pół godziny po naszej rozmowie.
- Adam nie powiedział, że masz być przygotowana? - zapytała, stając w drzwiach.
- Ładne powitanie - mruknęłam. - Nigdzie nie idę.
- Emily - jęknęła przyjaciółka. - Nie możesz siedzieć całe dnie w domu!
- Nawet nie wiesz, ile razy już to słyszałam - odparłam, nie ruszając się z łóżka. Przymknęłam oczy i poczułam, że Emma siada obok mnie. Pogłaskała mnie po plecach i powiedziała spokojnie:
- Emily. czasu nie zmienisz, nie możesz się o to obwiniać do końca życia. To była jego decyzja i doskonale wiedział jak to może się skończyć. Nie masz chyba zamiaru spędzić reszty życia w łóżku, odcięta od świata?
- A dlaczego by nie? To i tak nie ma sensu.
- Przestań! - oburzyła się przyjaciółka. - Musisz się ogarnąć, nie pozwolę ci tu zostać, choćbym miała cię wyciągać stąd siłą!
- Dobra! - wrzasnęłam i zerwałam się z łóżka. Miałam dość słuchania o tym, że nie mogę zostać w łóżku, muszę się ogarnąć. Poszłam do łazienki. Chyba tylko tam mogłam być sama. Przemyłam twarz wodą i przeczesałam włosy palcami. Spojrzałam na swoje odbicie. Ostatnimi czasy robiłam to na prawdę bardzo rzadko. Wyglądałam okropnie. Włosy miałam strasznie potargane, ciemne sińce pod zaczerwienionymi od płaczu oczami, poszarzała cera. Westchnęłam ciężko i wyszłam z pomieszczenia. Wróciłam do swojego pokoju i stanęłam przed Emmą.
- Gdzie idziemy? - zapytałam.
- Jasmine organizuje domówkę i nas wkręciłam - odparła, patrząc na mnie i czekając na reakcję.
- Nie mam ochoty na imprezy, ale zrobię dla ciebie wyjątek - powiedziałam zrezygnowana. Podeszłam do szafy i oparłam czoło o otwarte drzwiczki.Przeczesywałam wzrokiem wszystkie półki w poszukiwaniu czegoś, co nadawało by się na tę okazję. Emma westchnęła przeciągle i odsunęła mnie od mebla. Po chwili wyciągnęła z niej czarne rurki i białą, luźną koszulkę na ramiączka. Rzuciła to na łóżko i podeszła do półki, gdzie stała biżuteria. Wybrała kilka bransoletek i delikatny naszyjnik z motylem. Niechętnie zrzuciłam z siebie wygodny dres i ubrałam się w wybrane rzeczy. Spryskałam się perfumami i rozczesałam włosy. Starałam się nie marudzić i nie wybrzydzać. Ja na miejscu Emmy kopnęłabym samą siebie w tyłek. Wiem, że użalanie się nad sobą nic nie da a i tak ciągle to robiłam. Wzięłam kosmetyczkę i usiadłam przed lustrem. Zakryłam cienie pod oczami, wytuszowałam rzęsy, narysowałam kreski eyelinerem i pomalowałam usta lekko czerwonym błyszczykiem.
- Może być? - zapytałam przyjaciółkę bez krzty entuzjazmu w głosie.
- Tak! - ucieszyła się i klasnęła w dłonie. Ona wręcz tryskała pozytywną energią, ja jednak wciąż byłam bardzo przybita i nie sądziłam, że jakakolwiek impreza mi go poprawi. Zeszłyśmy na dół, chociaż ja bardziej się zwlokłam niż zeszłam. Mama od razu wyjrzała z kuchni i jej twarz rozpromienił uśmiech. Widok mnie ubranej inaczej niż w dres i nie snującej się z pokoju do łazienki lub, jeśli już na prawdę musiałam, do kuchni. Dopiero teraz zauważyłam, że mój zły nastrój odbijał się także na niej i to dla mnie postanowiła zostać na dłużej w domu. Tata wyjechał dzień po pogrzebie, ie miałam mu tego za złe. Walczyli o udziały w jakiejś firmie.
- Gdzie idziecie? - zapytała, szczerze uśmiechnięta, mama.
- Udało mi się ją namówić na imprezę - odparła radośnie przyjaciółka. Po chwili dołączył do nas Adam.
- Chyba nie powinienem tak w ciebie wątpić - zaśmiał się, kierując te słowa do Emmy. - Jesteś pierwsza osobą, która wyciągnęła ją z domu.
- Jeszcze nie wyszłyśmy - mruknęłam. - Zawsze mogę tam wrócić.
-Nie, nie! - szybko zaprzeczył Adam.
- Chodźmy - powiedziałam, chcąc jak najszybciej wyjść. Miałam nadzieję, że Emma pozwoli mi szybko wrócić do domu. Weszłam do przedpokoju i rozejrzałam się za jakimiś wygodnymi butami. Przyjaciółka szybko to zauważyła i podała mi czarne lity.
- Czy ciebie to już do reszty bóg opuścił? - jęknęłam, zabierając jej buty. Niechętnie, ale je założyłam.

*trzy godziny później*

                          Impreza rozkręciła się na dobre, a ja wciąż nie mogłam się tu wpasować. Nie potrafiłam się bawić z myślą, że mój najlepszy przyjaciel leży teraz kilka metrów pod ziemią! Dyskretnie, choć to wcale nie było koniecznie, bo było mnóstwo ludzi, wymknęłam się z domu Jasmine. Napisałam do Emmy SMS'a, że źle się poczułam i wróciłam do domu. Z jednej strony chciałam wrócić do domu i znów położyć się na łóżku i nie ruszać się stamtąd, ale z drugiej strony nie widziałam sensu w ciągłym leżeniu i gapieniu się w sufit bądź ścianę, więc postanowiłam, że zrobię sobie krótki spacer. Przechadzałam się ciemnymi uliczkami miasta i przyglądałam się wszystkiemu wokół. Dopiero po jakimś czasie zorientowałam się, że to była stała trasa moja i Jamesa. Znów poczułam uścisk na sercu i bolesne wspomnienia niczym wodospad wlewały się do mojego umysłu. Poczułam łzy pod powiekami, ale zacisnęłam je i starałam się powstrzymać od płaczu. Spacer był cholernie głupim pomysłem, więc jak najszybciej udałam się do domu. Na szczęście wszyscy już spali, więc ściągnęłam buty i ruszyłam do pokoju. Zabrałam piżamę i udałam się do łazienki. Wzięłam szybki, ale odprężający prysznic. Wytarłam się w puchowy ręcznik i przebrałam we wcześniej przygotowane ubrania. W pewnym momencie coś we mnie pękło i mimo usilnych prób powstrzymania łez rozpłakałam się. Osunęłam się po ścianę i podkuliłam nogi pod brodę. Łkałam cicho, co chwila przełykając słone łzy. Moje ciało drżało. Czułam jakby ktoś rozrywał moją dusze na małe kawałeczki. Nie mogłam sobie z tym wszystkim poradzić, byłam zbyt słaba. Zapragnęłam uciec stamtąd jak najdalej. Tylko gdzie? Drżącymi dłońmi wytarłam twarz i podniosłam się z zimnej podłogi. Po chwili usłyszałam dźwięk mojego telefonu dochodzący z  pokoju. Jak najszybszym krokiem udałam się tam i rzuciłam na łóżko, gdzie leżał ów przedmiot. Miałam tylko nadzieję, że to nie Emma, która na pewno była na mnie nieco zła za to co zrobiłam. Przesunęłam palcem po ekranie w celu odblokowania go i otworzyłam wiadomość. Jej nadawcą była Molly, moja dobra znajoma z Londynu. Napisała, żebym szybko weszła na Skype. Sięgnęłam po laptopa, który leżał na biurku i uruchomiłam go, w między czasie starając się uspokoić, by nie rozpłakać się w najgorszym momencie. Odetchnęłam głęboko i zalogowałam się na komunikator. Po chwili Molly zadzwoniła do mnie. Na ekranie ujrzałam roześmianą twarz dziewczyny. Znów eksperymentowała ze swoim kolorem włosów i tym razem były one czerwone. Kiedy ostatnio się widziałyśmy zrobiła swojej mamie na złość i przefarbowała włosy na zielono.
- Cześć - przywitała się z uśmiechem.
- Hej - odpowiedziałam, nieco mniej entuzjastycznie.
- Słuchaj, Emily, wiem o wszystkim, co się stało i mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia. Mieszkam aktualnie sama i pomyślałam, że może wpadłabyś do mnie na jakiś czas? Oderwałabyś się od tego wszystkiego i w ogóle - powiedziała bardzo szybko. To nie był taki głupi pomysł. Może choć na chwilę oderwałabym się od tej szarej rzeczywistości. Molly była osobą, przy której nie można było się nudzić, więc to mogłoby mi  w pewien sposób pomóc. Przygryzłam dolną wargę i  jeszcze przez chwilę się zastanawiałam.
- Zgoda - odparłam w końcu. - Kiedy mam przyjechać?
- Jak najszybciej! - ucieszyła się.

***
            Siedziałam na ławce, czekając na pociąg, który miał mnie zawieźć do Londynu. Od mojej rozmowy z Molly minęły dwa dni. Zapowiedziałam rodzicom, że wyjeżdżam i raczej prędko nie wrócę, choć nie chciałam nadużywać gościnności mojej znajomej. Pociąg miał tu być już za chwilkę i tak też było. Poczekałam aż ludzie wysiądą i sama wsiadłam do pojazdu. Odszukałam wolny przedział i usiadłam zatapiając się we własnych myślach. 


__________________________________________________
Witam, witam. Znów mnie nie było baaardzo długo, wybaczcie. Ale jestem i rozdział jest. Nie podoba mi się zbytnio, ale w końcu doczekałam się momentu, w którym będę mogła dodać więcej akcji ^^ Do następnego! :*

8 komentarzy:

  1. Jezu.. Biedna Emily. Szkoda mi jej. No ale ja chyba bym tak samo się zachowywał po śmierci kogoś najważniejszego. Podoba mi się to, że Emma jest z nią, i że rodzina próbuję ją wyciągnąć z pokoju by jej życie dalej się toczyło. Może ta podróż do Molly dobrze jej zrobi i pozna kogoś nowego!

    Pozdrowionka <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały rozdział. Biedna Emily :'( Szkoda mi Jamesa :( Lubiłam go najbardziej ze wszystkich i teraz czuję tu jakąś pustkę. Fajnie, że Emily w ogóle wyciągnęła się z łóżka i poszła na tą imprezę. Jestem ciekawa, co wydarzy się u Molly w Londynie :D Czekam na nowy rozdział :)
    Pozdrawiam i życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Cześć! ;*
    Wybacz, że tak późno, ale wiesz, ile ja mam teraz roboty xd
    Rozdział super, weź nie pierdziel! Naprawdę bardzo ładnie opisałaś ten wielki smuteczek Emily. :c Cholera, dlaczego Ty musiałaś zabić Jamesa? Tak tu dziwnie bez niego...
    Ale! Huhu :D W następnym rozdziale będzie już Szaszłyczek! Nadal nie wiem, jak On będzie miał na imię, musisz mi zdradzić tą słodką tajemnicę xd
    A tak jeszcze btw. to Ems ma świetną przyjaciółkę i kochanego brata ^^
    Do następnego! I pisz mi go szybciutko, już nie mogę się doczekać <33
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cii! Nie mów o Szaszłyczku! Nie zdradzę Ci tej tajemnicy! I wiesz dlaczego xdd
      Dziękuję :)
      Pozdrawiam ^^

      Usuń
  4. Z góry przepraszam, że tak późno komentuje, ale wcześniej nie miałam za bardzo czasu bu tutaj zajrzeć. Teraz postaram się to nadrobić :)
    Rozdział jest naprawdę bardzo smutny. Od samego początku towarzyszyły mi mieszane emocje. W głośnikach leciała jeszcze Birdy i nim się obejrzałam, to zaczęłam płakać.
    Tak bardzo szkoda jest mi James'a. Naprawdę. Pomimo, że zaledwie 6 rozdziałów za nami to strasznie się do niego przywiązałam niczym druga Emily :(
    Nie dziwię się, że przystała na propozycję wyjazdu do Molly. Odpocznie i odsapnie od tego wszystkiego :)
    Czytając powyższe komentarze myślę, że coś zdarzy się w kolejnych rozdziałach! Uchylisz mi nieco rąbka tajemnicy, prawda? Nie masz wyjścia :)
    Pozdrawiam i czekam na następny rozdział, który też pewnie wyjdzie Ci świetnie! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie uchylę, a co! xd
      Dziękuję :)
      Pozdrawiam :3

      Usuń

Obserwatorzy